Kumple i znajomi mnie olali już, znali mnie kiedy coś im mogłem załatwić, Urząd pracy traktuje mnie jak zbiega, z miesiecznym nadzorem Rodzina ignoruje, dziewczyna wspiera. Siedze i tak jurna się zastanawiam, MAm teczkę z referencjami, mam własne badania i publikacje, mam pomysł i imiem go wykonać.
napisał/a: michson44 2014-02-11 21:21 Witam, mam problem w związku i chciałbym się poradzić. Jestem z moją dziewczyną od ponad 2 lat. Wszystko było świetnie przez pewien czas, dobre pierwsze wrażenie trzeba zrobić - to trwało około rok czasu. Ja mam 23 lata, ona 21. Później zaczęło się piekło: z kolegami wyjść nie mogę, bo awantura, ciągłe oskarżenia o to, że gapię się chamsko na inne, choć nawet nie spojrzę. Gdzie mam patrzeć, jeśli idzie jakaś dziewczyna na przeciwko mnie? Do tyłu? Jestem chory, czy zajęty, jak nie przyjadę to foch. Jestem studentem, niedawno miałem sesję i było źle, że nie przyjeżdżałem. Jak ona się uczyła, to nie mogłem jej przerywać, spotkań zero, bo nauka. Ja już się uczyć nie mogę, muszę przyjechać bo koniec świata. Ona z koleżankami sobie wychodzi, nic sobie z tego nie robi, jeszcze awantury robi jak coś mówię. Niech sobie łazi gdzie chce, tylko żeby do mnie nie miała pretensji że ja chcę iść z kolegami na piwo. Nie przyjeżdża do mnie wcale, cały czas ja często po całym dniu na uczelni mam się do niej fatygować. Obraża wszystkich moich znajomych, nie zna prawie nikogo, a ciągle ma jakieś problemy do wszystkich. Gdzie jej nie zabiorę, to musi wszystko spieprzyć. Na imprezach siedzi ciągle zła, muzyka nie pasuje, jedzenie nie pasuje, ta się głośno śmieje, ten jakiś debil. A weź się jeszcze człowieku odezwij do jakiejś dziewczyny w grupie, nawet zajętej. Przez 3 dni bez kija lepiej nie podchodzić. Niedawno też zaczęła być odrażająca. Ja się dla niej staram dobrze wyglądać, koszula, perfumy i te sprawy, a ona stare powyciągane łachy, w dodatku śmierdzące. Rozumiem, że jak się siedzi w domu, to się nosi stare ciuchy, ale bez przesady. Kompletnie nie dba o siebie. Od niedawna zaczęła mieć problemy gastryczne, wali takie siarczyste bąki, że brakuje tchu. Nie weźmie żadnej tabletki, nie pójdzie do lekarza, bo lekarze to idioci i kretyni wg niej swoją drogą, wali przy jedzeniu. Zwróć uwagę - ona tak ma i foch forever. Siedzi na mnie i robi mi masaż, też pierdzi na mnie i się obraża jak zwrócę jej uwagę, że tak sie nie robi. Włazi mi w pół słowa, nie da dokończyć co mówiłem i też nie widzi w tym problemu. Jak jej ktokolwiek przerwie, to wrzask. O wrzasku mowa: mówię do niej takim piz**watym głosikiem, że aż się tego wstydzę. Jakakolwiek uwaga głośniejsza, to foch że na nią krzyczę, unoszę się, coś mnie ugryzło. Ona zaś drze mordę bez powodu i jakoś nikt nie ma prawa jej cokolwiek zarzucić. Całkiem niedawno jeszcze była taka spóźnialska, że to przechodziło jakiekolwiek pojęcie. Umawiamy się i ona się spóźnia godzinę, półtorej. Gdy zwracałem jej uwagę, to oczywiście wiadomo jaka reakcja. A jak ja się spóźniłem 5 minut - awantura po niebo. Pewnego razu gdy strasznie się o to na nią wkurzyłem, bo czekałem jak idiota godziny w centrum miasta, zostawiłem ją. Wybłagała powrót, przestałą się spóźniać, ale znów zaczyna pokazywać pazurki. Dodam, że nie jestem jedyną osobą, która jest tak cudownie traktowana. Do matki ma takie samo podejście, matka nie może nic, a jej wszystko wolno i się należy w dodatku! Nie wiem jak sobie z tym człowiekiem poradzić, z jednej strony mam jej dość i choć jestem bardzo spokojnym, opanowanym człowiekiem, to czasem mam ochotę wziąć ją za ten łeb i przypier... kilka razy dla zrozumienia, bo słowa nic nie dają, z drugiej strony jednak gdzieś tam w głębi duszy coś do niej czuję. Ostatnio jednak mam już taki problem, że nie mam najmniejszej ochoty na zbliżenia, choć kiedyś czasem się do niej jeszcze dobierałem czy coś. Teraz to po prostu takie nie wiadomo co, w sumie nie wiem czego się spodziewać i co oczekiwać. Chciałem się po prostu wygadać, ale wszelkie rady będą jak najbardziej na miejscu. napisał/a: Valkiria_ 2014-02-11 21:36 michson44, dlaczego jesteś z osobą której nie trawisz, nienawidzisz, której nie znosisz? To w jaki sposób o niej piszesz, to jakich słów używasz na jej temat - wybacz, ale wasz związek koło miłości chyba nawet nie napisal(a):Gdzie jej nie zabiorę, to musi wszystko spieprzyć. michson44 napisal(a):Niedawno też zaczęła być napisal(a): ona stare powyciągane łachy, w dodatku napisal(a):od niedawna zaczęła mieć problemy gastryczne, wali takie siarczyste bąki, że brakuje tchu. michson44 napisal(a):Ona zaś drze mordę bez powodumichson44 napisal(a):zasem mam ochotę wziąć ją za ten łeb i przypier... kilka razy dla zrozumienia Tak sobie myślę, że ja o największym swoim wrogu się nie wypowiadałam ani nawet nie myślałam w taki sposób, to przerażające. Tak na nią jedziesz, a z nią jesteś, nie odejdziesz- wybacz kolego, ale jak to świadczy o Tobie? Jakoś ciężko uwierzyć, że Ty jesteś dla niej super partnerem. Może ona po prostu jest dla ciebie taka jaki ty jesteś dla niej. Uczepię się ponownie jeszcze tego:michson44 napisal(a):Siedzi na mnie i robi mi masaż, też pierdzi na mnie i się obraża jak zwrócę jej uwagę, że tak sie nie robi. Twoja partnerka robi Ci masaż. Wiesz, że nie każda kobieta robi masaż swojemu mężczyźnie..? Ty z niczego nie wyciągasz pozytywów, ty nie jesteś jej wdzięczny zupełnie za nic... Kurde szczerze żal mi tej dziewczyny... My z mężem jak nas napadnie, to robimy sobie zawody w pierdzeniu i bekaniu Może jesteśmy nienormalni i tak się nie robi Who cares. Tak samo jak nie powinno się robić tak, że ja rano korzystam sobie w najlepsze z toalety a mąż się myje... no zło i szatan. Co ze mnie za żona. OOOOHYYYYDA. Jak świat normalny wygląda tak jak opisał pan autor, to ja się bardzo cieszę, że jestem porąbana jak córka drwala i, że znalazłam sobie partnera do tego, by szedł ze mną przez życie, który jest tak samo porąbany jak ja... I jak pierdnę w windzie to mąż się śmieje, że jestem Adolfik bo robię mu komorę gazową. A nie napierdziela na mnie na forum jak na szmate... [ Dodano: 2014-02-11, 21:40 ] Aha i słowem kończącym, odnosząc się do tematu "dziewczyna z chorą manią wyższości" => zastanów się czy aby na pewno ONA ma tą manię... napisał/a: michson44 2014-02-11 21:55 Widzę że znalazła się bratnia dusza mojej partnerki. Po treści postu widzę, że też nie znosisz sprzeciwu jeśli chodzi o upominanie za chamstwo. Że każe być sobie wdzięczna po wsze czasy gdy się uśmiechnie. Nie mam nic do tego, że ktoś chce sobie puścić bąka, czy do wspólnego korzystania z toalety. Na tym etapie związku, po dwóch latach to żaden problem i też tak robimy. Lecz kiedy wie że mnie denerwuje pierdzenie na mnie, bądź wtedy gdy jem i czuję wiadomo co, a jeszcze nie mogę zwrócić uwagi bo będzie krzyczeć to się we mnie gotuje. Druga rzecz, jeśli lubi gdy się dobrze ubiorę, gdy wyglądam ładnie, to chciałbym żeby i ona wyglądała tak samo. Niestety nie jest to miłe gdy moja dziewczyna wita mnie w bluzie, którą nosi po domu od dwóch tygodni i która już zwyczajnie wali. Mam być wdzięczny za to, że traktuje mnie jak śmiecia? A co ma powiedzieć jej matka, która po pracy woli iść do koleżanki na cały dzień niż siedzieć z nią, bo zaraz będzie pretensja o to, że ta jej zwróciła uwagę za niepozmywane od 2 dni naczynia? Jeśli masz tak samo na bani i znalazłaś kogoś kto to akceptuje to się ciesz. Ja nie mam zamiaru być tak traktowany. napisał/a: Valkiria_ 2014-02-11 22:12 michson44 napisal(a):Jeśli masz tak samo na bani i znalazłaś kogoś kto to akceptuje to się ciesz. Wiesz, gdzieś w takiej jednej książce pisze o źdźble w cudzym oku ale o ślepocie na belkę we własnym. Troszkę pokory, bo może warto by było sobie wziąć do serca parę wersów. Nie masz zamiaru być tak traktowany, to nie poniżaj dziewczyny w sieci (bohatersko, nie ma co), tylko miej na tyle kochones, żeby ją zostawić. Niech dziewczyna ma szansę znaleźć sobie kogoś, kto będzie ją kochał w śmierdzącej bluzie i w oparach pierdów. Wystarczyły twoje dwa posty, żebym miała jasny i klarowny obraz twojej osoby. Będziesz narzekał na partnerkę, ale dopóki nie znajdziesz sobie opcji zapasowej, to jej nie zostawisz, bo samotność jest przecież taka okropna. Ty sam siebie traktujesz jak śmiecia. Nie ona. napisał/a: Horatio_Nelson 2014-02-11 23:49 michson44 - Widzisz jakies pozytywy w swojej dziewczynie? Jesli nie, to po jakiego grzyba z nia jesteś? Chyba, że jest tak jak napisała Valkiria - wolisz być z taką niż z żadną. napisał/a: plainofwhite 2014-02-12 08:02 Valkiria ma rację. Jak można tak mówić o kimś, kogo powinno się kochać. Popatrz na innych, którzy się tu wypowiadają. Jest mnóstwo rozżalonych facetów, którzy tak strasznie kochają swoje kobiety, a one ich źle traktują, ale nigdy tak o nich nie piszą. Z uśmiechem przytaczają określenia jakimi je raczyli, chociaż siedzą i wypłakują się na forum bo one zadały im ogromny ból. A tu co? Nie muszę przytaczać cytatów, bo Valkiria już wszystko wyłowiła. I możesz sobie mówić, że jestem kolejną bratnią duszą Twojej partnerki, ale też miłości tu nie widzę... Gdybyś potrzebował normalnie porady w takiej sytuacji i było widać, że kochasz swoją dziewczynę - napisałabym, że powinieneś z nią o tym wszystkim porozmawiać. Ale w tej sytuacji, kiedy mówisz, że jest dla Ciebie odrażająca, napiszę - może lepiej się rozstać niż tak się męczyć. napisał/a: Rooda666 2014-02-12 08:52 michson44 napisal(a):Mam być wdzięczny za to, że traktuje mnie jak śmiecia? zastanawiam się, kto tu kogo traktuje jak śmiecia... michson44 napisal(a):Ja nie mam zamiaru być tak traktowany. no to się z nią rozstań, w czym problem? Przecież to najbardziej logiczne rozwiązanie sytuacji. Uwolnisz się od niej i będziesz mógł wreszcie odetchnąć świeżym powietrzem. napisał/a: KokosowaNutka 2014-02-12 09:14 Ja z kolei mam calkiem inne zdanie i zachowanie jego dziewczyny w ogole mi sie nie podoba-zupelny brak szacunku wobec partnera. Wielkie wymagania, awantury o byle co a od siebie nie da nic. Jesli rzeczywiscie jest tak jak autor opisuje to ja mu wspolczuje. Co do wspolnego bekania i pierdzenia to wszystko ok dopoki oboje maja z tego radoche i nikomu to nie przeszkadza. Valkiria jakby Ci maz powiedzial po pierwszym pierdzie, ze mu sie to nie podoba to pierdzialabys mu dalej? I to tyczy sie takze innych rzeczy. Jesli komus sie cos nie podoba to sie o tym rozmawia i szuka kompromisu a nie robi dalej na zlosc. michson44, mysle, ze wy po prostu do siebie nie pasujecie. Faza wyjadania sobie z dziobkow i rozowych okularow sie skonczyla, wyszlo to jaki kto w rzeczywistosci jest. Mysle, ze jesli az tyle rzeczy nie pasuje Ci w Twojej dziewczynie a ona nie ma ochoty z Toba wspolpracowac to nie ma sensu dalej tego ciagnac. Poza tym zastanawiajace jest to jak traktuje swoja mame. Pewnie ta jej cale zycie pozwalala na wszystko i tak corke wychowala. napisał/a: joanna11 2014-02-12 11:13 KokosowaNutka napisal(a):Ja z kolei mam calkiem inne zdanie no i ja rowniez mysle jak kolezanka jakos nikt nie zacytowal zachowania twojej wspanialej kobiety, do tej wspanialosci duzo jej brakuje autorze napiales michson44 napisal(a):gdzieś tam w głębi duszy coś do niej czuję. cos ? jesli to nie jest milosc to odejdz napisał/a: errr 2014-02-12 14:04 ja myślę jak KokosowaNutka i joanna1. Trzepnęłabym najpierw łbem o ścianę a później drzwiami po pierwszych paru fochach. Szanuj się michson44. napisał/a: pablo3z 2014-02-12 15:14 Dziewczyny broniące szlachetnej czci tej opisywanej niewiasty. Facet po prostu ma dość ;) Ja słyszałem takie określenia niejednokrotnie na temat dziewczyn i gdyby mi taka tak robiła, to też miałbym ochotę na trzaśnięcie jej łbem o ścianę. Chłopie, nie męcz się, rzuć to coś z czym jesteś i znajdź jakąś normalną. Bo miłym można być, kulturalnym można być, ale to musi się odbywać w obie strony. Ona nie ma do Ciebie szacunku ale wymaga go od Ciebie. Nie masz jak jej skrytykować bo totalny foch (nie cierpie takich ludzi). Jeszcze totalna kontrola nad Twoim życiem + masa rzeczy które się jej "należą".Rzuć to i idź dalej. Nie naprawisz jej. napisał/a: bro1 2014-02-12 15:59 Olej pannę.

Czytając ten artykuł szlag mnie trafia.Jak to pięknie kolorowo,a rzeczywistość zupełnie inna.Moja żona pracuje w tym obozie już długo i powiem tak .Pracuje po 10 do 12 godzin na dobę (i nie ma czegoś takiego że nie chcesz ,poprostu musisz!!) 30nadgodzin w ryczałcie,a pozostałe możesz sobie wybrać i oczywiście nie kiedy ty

fot. Adobe Stock, Andriy Petrenko Odkąd związałam się z Sebastianem, nie mogłam znieść myśli, że jakaś baba mogłaby mi go ukraść. Ta wizja mnie prześladowała i zabijała całą moją radość życia. To była obsesja. Czasami Sebastian tłumaczył: – Kochanie, nie masz powodów do zazdrości. Jesteś jedyna. Innym razem się wściekał: – Zrób z tym coś! Nie jestem twoim niewolnikiem! – Przecież ja cię kocham! – tłumaczyłam się z płaczem. – To wszystko z miłości… – Mam gdzieś taką miłość! Powinnaś się leczyć! – krzyczał. Obiecywałam, że się poprawię i już nie będę urządzać mu scen. Jednak dobrze wiedziałam, że jeśli choć raz spojrzy na jakąś inną babkę albo spóźni się do domu 5 minut, znów oszaleję… Nie potrzebuję mieć twardych dowodów Zawsze tak było. Najpierw skurcz żołądka. Tak mnie ściskało w dołku, że prawie mdlałam. Potem zasychało mi w gardle, serce biło gwałtownie, a w głowie trwała gonitwa myśli: „Czyli jednak kogoś ma! Jakaś małpa kradnie mi chłopaka! Nie oddam! Prędzej zabiję oboje, niż pozwolę, żeby byli szczęśliwi!”. Nie muszę mieć żadnych twardych dowodów. Wystarczy, że sobie coś uroję. Jakiś czas temu wdarłam się do lecznicy, gdzie mój narzeczony pracował jako fizykoterapeuta, i wytargałam za włosy dziewczynę, która, jak mi się wydawało, na niego leciała. Ledwo mnie od niej oderwali. Później się okazało, że ta pracująca w recepcji biedaczka była Bogu ducha winna… Dała się przebłagać i nie wniosła żadnej skargi, lecz wiem, że Sebek i tak najadł się wstydu. Po tym zdarzeniu zagroził mi, że jeśli jeszcze raz mnie poniesie – koniec z nami. Tymczasem pewnego wiosennego dnia ta recepcjonistka znów do niego zadzwoniła… Chodziło o zmianę godziny zabiegów, bo jakiś pacjent nie mógł dojechać na czas. Przypadkiem usłyszałam, jak Sebek się z nią umawia i śmieje. – Super – powiedział. – To jeszcze kawę zdążymy wypić! To mi wystarczyło… W jednej chwili ogarnęła mnie niewysłowiona wściekłość, ale udawałam, że wszystko w porządku. – Z kim gadałeś? – zapytałam niewinnym tonem. – Z recepcją – odparł spokojnie. – Marzena prosiła, żebym był o czwartej. Ktoś się spóźni. Sebastian zawsze bierze prysznic i używa wody kolońskiej, kiedy idzie do pracy, lecz tym razem robił to dłużej i staranniej. Tak mi się przynajmniej wydawało. – Mogę dziś wrócić później – zakomunikował mi tuż przed wyjściem. – Mam jeden zabieg ekstra. Nie czekaj z kolacją Patrzyłam przez okno, jak wyjeżdża z parkingu. Przez chwilę miałam wrażenie, że na przednim siedzeniu dla pasażera, tym obok niego, ktoś siedzi. W jednej chwili wyprysnęłam z domu jak z katapulty. W kapciach zbiegłam na dół, ale samochód Sebastiana już znikał za skrzyżowaniem. I wtedy… W głowie zaczął mi się wyświetlać znajomy film: mój Seba i jakaś baba tylko czekają, żeby mnie zdradzić. Spiskują pod moim nosem. Nie dam się! Narzuciłam płaszcz i pojechałam taksówką do lecznicy. Wysiadłam nieco dalej. Zadzwoniłam, chcąc sprawdzić, czy Seba mnie nie okłamuje i rzeczywiście jest w pracy. Udawałam pacjentkę, która chce się umówić na zabieg. Dowiedziałam się, że pracuje do Czyli zgodnie z planem! To niby dlaczego mam „nie czekać z kolacją”?! Już ja mu pokażę! Teraz miałam przed sobą kilka godzin czekania... Najpierw siedziałam w kawiarni i układałam plan zemsty. Później poszłam do marketu i w dziale chemii kupiłam, co trzeba. Stamtąd dotarłam na postój taksówek. Wybrałam ciemny, stary samochód. Ostatnią godzinę spędziłam, obserwując wyjście. – Warto się tak poświęcać? – spytał taksówkarz, któremu powiedziałam, że dużo zapłacę, tylko ma o nic nie pytać. – Nie pana interes! Mam szukać innej taksówki? – burknęłam. Zamknął się, ale wyczułam jego niechęć. Potem zeznawał, że byłam w jakiejś furii i że bardzo źle mi z oczu patrzało. Seba wyszedł punktualnie. Sam. Wsiadł do swojego auta Miałam nadzieję, że pojedzie prosto do domu, ale nie. Skierował się w przeciwną stronę. Stanął przed niedużym domem, prawie na przedmieściu. Chyba go oczekiwano, bo furtka się otworzyła zaraz po tym, jak zadzwonił domofonem. Na progu stała młoda blondynka... Odczekałam pół godziny, specjalnie, żeby ich przyłapać na gorącym uczynku. Zapłaciłam za kurs, wysiadłam z taksówki i podeszłam do furtki. Drżącą dłonią zadzwoniłam, cały czas trzymając drugą rękę w kieszeni. Drzwi otworzyła blondynka. – Pani w jakiej sprawie? – spytała jak gdyby nigdy nic. Miałam ochotę ją udusić. Powiedziałam, że jestem z sanepidu, bo tylko to przyszło mi do głowy. Blondynka wcale się nie zdziwiła. Wpuściła mnie. – Chcę rozmawiać z Sebastianem. Niech pani nie kłamie, że go tu nie ma, bo wiem, że jest! – Po co mam kłamać? – zdziwiła się i zawołała: – Seba! Ktoś do ciebie. Chodź tutaj! Jak ona się do niego zwraca! Od razu widać, co ich łączy… Mój narzeczony wyszedł z pokoju. Był w koszulce na ramiączkach i wyglądał na zmęczonego. Jeśli dotąd miałam wątpliwości, czy mnie zdradza, to właśnie się ich pozbyłam. – Co ty tu robisz? – zdążył jeszcze zapytać, zanim chlusnęłam mu w twarz żrącym płynem, który kupiłam w supermarkecie. „Bezwzględnie chronić oczy i i usta!” – napisane było na opakowaniu. Oblałam Sebka raz, potem drugi, bo się zasłaniał, a ja chciałam mu zrobić krzywdę. To świadczy na moją niekorzyść. Bo nie działałam w afekcie, tylko wszystko zaplanowałam z zimną premedytacją. I doskonale wiedziałam, co robię. Tak właśnie stwierdził potem prokurator. A co ja mogłam mu na to powiedzieć? Że to nie ja byłam, tylko jakaś oszalała z zazdrości wariatka?! Ciągle pytają na przesłuchaniach, czy nie przyszło mi do głowy, że dla Sebastiana może się to skończyć ślepotą, kalectwem. Zgodnie z prawdą odpowiadam, że tak, wiedziałam. Teraz strasznie żałuję, ale wtedy chciałam, żeby go bolało, żeby cierpiał jak ja! Żeby się przekonał, jak to jest być ukaranym za kłamstwo… Potem przeżyłam szok. Choć długo do mnie nie docierało, kiedy mi powiedzieli, że Sebek wcale nie kłamał. To wszystko były moje urojenia... Nigdy nikogo aż tak bardzo nie kochałam Podobno przyjechał wówczas do swojego kumpla, którego syn miesiąc wcześniej okropnie się połamał na nartach i po zdjęciu gipsu potrzebował rehabilitacji. Ten kolega był wtedy w domu, a jego żona otworzyła mi furtkę, bo pomyślała, że kontrola sanepidu ma jakiś związek z pobytem ich syna w szpitalu. Do głowy jej nie przyszło, co chcę zrobić. Była kompletnie zszokowana. Nawet wtedy, gdy Seba już krzyczał i słaniał się z bólu, ona stała jak słup soli. Dopiero jej mąż wypadł z pokoju syna i wezwał pogotowie i policję. Bardzo szybko przyjechali, a ja nie zamierzałam uciekać. Mój adwokat twierdzi, że miałam ograniczoną poczytalność, Tylko czy sąd w to uwierzy? Na sprawę doprowadzą mnie z aresztu. Nie wiem, czy zobaczę Sebę. Podobno nadal jest w kiepskim stanie. Ma wyraźne blizny na twarzy i szyi, a także mocno poparzone ręce. Kto wie, czy będzie mógł wrócić do pracy… Teraz ciągle rozmawiam z więziennymi psychologami. Pytają, co mną kierowało. Czy pamiętam swoje emocje w tamtym momencie? Badali mnie nawet psychiatrzy. A ostatnio przyszedł tutejszy kapelan. Nie jestem wierząca, ale zgodziłam się na jego wizytę, bo było mi wszystko jedno. On też pytał, czy mi lżej po tym, co zrobiłam. I powiedział, że zazdrość to straszna choroba. – Chyba miłość! – odparłam. – Naprawdę myślisz, że kochasz tego biedaka? – spytał. – Kocham. I to bardzo! – zapewniłam go żarliwie. – I z miłości prawie go oślepiłaś i skazałaś na ból? Mówisz, że kochasz, a chciałaś, żeby cierpiał? – spytał cicho. Nie rozumieją mnie. Nigdy nikogo nie kochałam tak jak Sebastiana. Gdyby mnie zostawił, umarłabym chyba. Więc nie mogłam do tego dopuścić. Nie mam przyjaciółek; koleżanki mówią, że jestem skryta i podejrzliwa. Nie lubię gadać o sobie, więc pękałam od złych myśli. Może gdybym się komuś wyżaliła, byłoby mi łatwiej? Z mamą nigdy się nie dogadywałam. Wciąż tylko słyszę, że jestem starą panną, bo wybrzydzam. A mnie po prostu faceci rzucali! Odkąd siedzę w areszcie, mama nawet mnie nie odwiedziła. Pewnie jest wściekła, bo najadła się przeze mnie wstydu. Zawsze się bała, co ludzie powiedzą Chciałabym dostać wysoki wyrok. Bo do czego bym wróciła? I po co mi wolność bez Seby? Skończyłam dwadzieścia siedem lat. Na niczym mi nie zależy. Czytaj także:„Mąż odszedł, a dzieci miały pretensje do mnie. Ale najbardziej zabolało mnie zachowanie koleżanki”„Córka traktuje mnie jak bankomat, a zięć jak śmiecia. Marzę, by się rozwiodła - wolę jej łzy, niż swoje”„Nie podobał mi się wybranek córki, więc uknułam intrygę z jego byłą żoną. Udało mi się rozbić ten związek” - Syndyk mi zabronił - mówi. - Traktuje mnie jak śmiecia i przestępcę. Wyprzedaje wszystko, choć mój dług stanowił zaledwie 10 proc. majątku - można go było spłacić w rok, zawierając układ z wierzycielami. Wystarczyło kontynuować produkcję i sprzedać część ziemi - twierdzi upadły przedsiębiorca. Jest przerażony i bezradny.
fot. Adobe Stock, JackF Miłosza poznałam na szkoleniu. Nigdy nie zapomnę tamtego dnia. Przyszłam na wykład zła jak osa, bo akurat tamtego dnia nie miałam chęci, a przede wszystkim czasu na naukę. Na biurku w firmie piętrzył się stos niezałatwionych spraw. Ale szef się uparł… Weszłam do sali wykładowej, wtedy go zobaczyłam. Siedział w środkowym rzędzie i przeglądał jakieś notatki. A ja poczułam, jak motyle w moim brzuchu rozpoczynają szalony taniec. Usiadłam na końcu sali i próbowałam skupić się na wykładzie. Nie wychodziło mi to. Myślałam tylko o nieznajomym. Chyba poczuł, że mu się przyglądam, bo nagle się odwrócił i spojrzał mi prosto w oczy. Zmieszana, wbiłam wzrok w podłogę. Gdy po chwili ją podniosłam, zobaczyłam, że uśmiecha się do mnie serdecznie. Ze szkolenia wyszliśmy razem i… od tamtego dnia właściwie się nie rozstawaliśmy. Zakochaliśmy się w sobie od pierwszego wejrzenia, a nasza miłość trwa do dziś. Sprawa jest na tyle poważna, że coraz częściej mówimy o ślubie. Nawet zaplanowaliśmy spotkanie rodziców, żeby w końcu się poznali. Do spotkania niestety nie doszło, a nasza wspólna przyszłość stoi pod wielkim znakiem zapytania. Dlaczego? Bo moja mama, która początkowo wprost uwielbiała mojego ukochanego, teraz żąda, bym natychmiast się z nim rozstała. To było jakiś miesiąc temu Miłosz zaproponował, żebyśmy wspólnie zamieszkali, więc rozpoczęłam wielkie pakowanie. Miałam załatwić to w jeden dzień, ale po trzech ciągle byłam w lesie. Przyjechał więc, żeby mi pomóc. Gdy wszedł do mojego pokoju, aż złapał się za głowę. Na podłodze piętrzył się stos najróżniejszych rzeczy, które wyrzuciłam z szaf i szafeczek. – A co to jest? – podniósł z ziemi drewniane pudełko. – Ach to? – rzuciłam okiem – Pamiątka rodzinna. Stare zdjęcia i jakieś papiery. – Naprawdę? Możemy obejrzeć? Uwielbiam takie rzeczy. -– No nie wiem… Chyba nie mamy na to czasu -– skrzywiłam się. – Proszę… Chcę zobaczyć, czy byłaś kiedyś grubiutkim, słodkim bobaskiem. – Od początku miałam świetną figurę – roześmiałam się. – Zresztą tu nie ma moich zdjęć, tylko jakieś starocie, wiesz, babcie, ciocie i takie tam… Chodź, pokażę ci. Usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy przeglądać zawartość kasetki. Głównie były to podniszczone fotografie z pożółkłymi brzegami, tak stare, że nie miałam pojęcia, kto na nich jest. Nagle Miłosz sięgnął po fotografię przedstawiającą młodego chłopaka. – O rany, przecież to mój ojciec! – krzyknął zdumiony. – Jesteś pewien? Uważnie przyglądałam się zdjęciu. Wprawdzie widziałam rodziców Miłosza tylko raz, ale dobrze zapamiętałam jego ojca. Mężczyzna ze zdjęcia nie był, moim zdaniem, ani trochę do niego podobny. – Na sto procent! Tu oczywiście jest dużo młodszy, szczuplejszy, no i ma włosy. Ale to on. Dam się zabić! – uderzył się w pierś. – A to ci dopiero! Ciekawe, skąd się znają… I jaka historia się z tym kryje… – zaczęłam się zastanawiać. – Też chciałbym wiedzieć. Wiesz co? Podpytaj mamę dyskretnie. I nie mów jej, że to mój ojciec. Ja też nie pisnę ani słowa. Chcę zobaczyć ich miny, gdy spotkają się po latach – zatarł ręce. Niecierpliwie czekałam na powrót mamy. Chciałam jak najszybciej dowiedzieć się, co łączyło ją z ojcem Miłosza. Ale jak na złość musiała zastąpić na dyżurze chorą koleżankę i wróciła przed północą. Plus tego był taki, że tata poszedł już spać i mogłam z nią spokojnie pogadać. – Jeszcze nie śpisz? – zdziwiła się. – Czekam na ciebie! – Miło z twojej strony– uśmiechnęła się. – Jak pakowanie? Skończyłaś? – Ciągle nie mogę skończyć – westchnęłam. – Wszystko leży na środku, jak leżało. Ale nie o to chodzi… Zebrało mi się dzisiaj na wspominki i oglądałam stare zdjęcia… No i takie wypadło z pudełka. Co to za facet? Całkiem nieźle wygląda – podsunęłam jej pod nos fotografię ojca Miłosza. Mama spojrzała i wyrwała mi ją z ręki. – Niemożliwe! Byłam pewna, że pozbyłam się po nim wszelkich pamiątek! Jakim cudem to się zachowało! – krzyknęła, a potem podarła zdjęcie na drobne kawałeczki i wrzuciła do kosza. – Dlaczego to zrobiłaś? – zapytałam, gdy minął pierwszy szok. – Dlaczego? Bo to największy drań pod słońcem. Nazywał się Marek Barański… I bardzo mnie skrzywdził – odparła cicho. Historia, którą potem usłyszałam, omal nie zwaliła mnie z nóg. Z trudem udało mi się wysłuchać jej do końca. Okazało się, że ojciec Miłosza i moja mama byli kiedyś parą! Zakochali się w sobie w drugiej klasie liceum, przez trzy lata byli nierozłączni. Wszyscy myśleli, że się pobiorą. Czar prysnął, gdy okazało się, że mama jest w ciąży. Ukochany stwierdził, że jest za młody na to, by zakładać rodzinę, i się ulotnił. – Bardzo to przeżyłam – opowiadała mama. – Nie mogłam spać ani jeść. Całymi dniami leżałam w łóżku i płakałam. Nie mogłam uwierzyć, że mnie zostawił. – A co się stało z dzieckiem? – wykrztusiłam wstrząśnięta. – Urodziłaś je? – Poroniłam w czwartym miesiącu. Z żalu, bólu, tęsknoty, zgryzoty, sama nie wiem… Długo nie mogłam dojść do siebie. Przez następnych kilka lat żyłam jak w zawieszeniu. Chwilami myślałam nawet o najgorszym. Na szczęście na horyzoncie pojawił się twój ojciec. Przy nim zapomniałam o tym, co mnie spotkało i uwierzyłam, że jeszcze mogę być szczęśliwa. – I więcej nie spotkałaś tego Marka? -– Nie. I mam nadzieję, że nie spotkam.… Skończmy już ten temat. Nie ma co rozdrapywać starych ran. Chciała, żebym myślała, że dawno już uporała się z przeszłością, ale widać było, że wspomnienia bardzo ją poruszyły. Musiałam wreszcie powiedzieć mamie prawdę Byłam w szoku. Nie wiedziałam, co robić. Zostać w domu i próbować sobie wszystko poukładać w głowie, czy od razu pojechać do Miłosza? W końcu wybrałam to drugie rozwiązanie. Gdy mój ukochany usłyszał całą historię, wpadł w takie samo osłupienie jak ja. – O niczym nie wiedziałem… Przepraszam… Wszystkiego się spodziewałem, tylko nie tego… – wykrztusił. – Nie masz za co przepraszać. To twój ojciec skrzywdził moją mamę, a nie ty. – No tak… Tylko co teraz będzie? Planowaliśmy rodzinne spotkanie zapoznawcze z niespodzianką. A szykuje się horror. – I to jaki… – No właśnie… Dlatego musisz jeszcze raz porozmawiać z mamą i powiedzieć jej, że jednak spotka się z Markiem Barańskim. Jeśli nie na obiedzie zapoznawczym, to na naszym ślubie. A z ojcem to ja już sobie sam pogadam. Wygarnę mu… I zobowiążę do tego, żeby ją przeprosił. – A jak nie będzie chciała się spotkać? – Oj, Aga, nie bądź taką pesymistką. Przecież minęło już wiele lat… – Mam obawy, naprawdę. Z jednej strony jest z ojcem szczęśliwa, ale z drugiej, ten żal w niej siedzi. Biedna mama… – Może się przełamie, choćby ze względu na ciebie. Zresztą nie ma innego wyjścia. Nie możemy iść na żywioł i pozwolić, by spotkali się w kościele. Nie mogliśmy. Na samą myśl, co by się mogło stać, gdyby doszło do takiej sytuacji, ciarki mi przeszły po plecach. Nie ukrywam, bardzo bałam się tej rozmowy. Czułam, że nie będzie łatwo. Dlatego odkładałam ją chyba z tydzień. Byłam tak zaaferowana tym, co mnie czeka, że zapomniałam o pakowaniu i przeprowadzce. Mój pokój ciągle wyglądał tak, jakby przeszło przez niego tornado. Kiedy któregoś dnia omal nie zabiłam się o leżące na podłodze książki, zebrałam się na odwagę. Znowu wybrałam dzień, w którym mama późno wróciła z pracy i tata już spał. – Musimy poważnie pogadać – powiedziałam, gdy tylko pojawiła się w domu. – Koniecznie dzisiaj? Jestem potwornie zmęczona. Jeśli się zaraz nie położę, to padnę trupem – westchnęła. – To naprawdę ważne. Chodzi o Miłosza. – Pokłóciliście się? Jeszcze nie zamieszkaliście razem a już drzecie koty? – Między nami wszystko w porządku. Nadal planujemy wspólną przyszłość… – Cieszę się – odetchnęła – To taki sympatyczny, dobrze wychowany, rozsądny i odpowiedzialny mężczyzna. W sam raz dla ciebie. Musi mieć naprawdę wspaniałych rodziców. Cieszę się, że wreszcie ich poznam. Kiedy planujecie nasze spotkanie? Czas już chyba najwyższy… – Za dwa tygodnie. Jest jeden problem… – Co, nie mogą przyjechać? No dobrze, to my do nich pojedziemy. – Nie w tym rzecz… – To co? Boisz się, że przypalisz kotlety? Nie martw się, pomogę ci przy garnkach. – To też nie to. – To co? Mów wreszcie, bo kluczysz jak szczur w labiryncie – ziewnęła. – Wiesz, że Miłosz ma na nazwisko Barański? Jak ten twój Marek? – Wiem. Na szczęście nie jednemu psu Burek. Barańskich jest tysiące, jeśli nie setki tysięcy. Przykra zbieżność nazwisk. Jeśli o tym chciałaś pogadać, to wiedz, że jakoś to przeżyję. Możesz przyjąć jego nazwisko. – Sęk w tym, że to nie jest zbieżność nazwisk. Marek Barański jest spokrewniony z Miłoszem. A dokładniej mówiąc, jest jego rodzonym ojcem. – To żart, prawda? – Nie. Miłosz rozpoznał go na zdjęciu, tym, które podarłaś kilka dni temu. Bardzo mnie zaskoczyła jej reakcja Spodziewałam się oczywiście, że mama nie będzie, delikatnie mówiąc, zachwycona. Myślałam, że wybuchnie, zacznie płakać, może nawet przeklinać. Ale jej reakcja kompletnie mnie zaskoczyła. Przez chwilę patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami, a potem wstała i zaczęła przechadzać się po pokoju. – Jak to dobrze, że tak guzdrałaś się z tym pakowaniem. Wcześniej doprowadzało mnie to do białej gorączki. A teraz się cieszę – powiedziała spokojnym głosem. – Tak? – spojrzałam na nią. Byłam tak zaskoczona tym spokojem, że nie dotarł do mnie sens jej słów. Dopiero po chwili zrozumiałam, do czego zmierza. – Nie przeprowadzisz się do Miłosza. Natychmiast skończysz tę znajomość. To nie jest mężczyzna dla ciebie. – O czym ty mówisz? Przed chwilą wychwalałaś go pod niebiosa! Mówiłaś, że… – I co z tego, że mówiłam? – przerwała mi. – Pomyliłam się. Dałam się oszukać, tak jak jego ojcu. Tamten też miło się uśmiechał, składał obietnice, mówił piękne słówka. Do mnie, do mojej mamy. Była nim zachwycona. Siadała i wieczorami opowiadała, jakie huczne wesela nam wyprawi. Dopiero jak wziął nogi za pas, to przejrzała na oczy. Ja nie popełnię tego błędu! – zacisnęła pięści, aż zbielały jej kostki. – Mamo, daj spokój, jestem dorosła. Wiem, co robię – studziłam emocje. – Nie wiesz! Jesteś zakochana, a miłość jest ślepa. Dlatego posłuchaj mnie i zakończ tę znajomość póki czas. Nie chcę, żebyś cierpiała tak jak ja cierpiałam. Popłaczesz trochę, to oczywiste, ale potem spotkasz swojego księcia z bajki. Tego prawdziwego, a nie paskudną żabę. – Ja, to nie ty. A Miłosz to nie ojciec. To naprawdę dobry człowiek. Jestem pewna, że będziemy razem szczęśliwi. – Nie bądź naiwna. Łajdak nigdy nie wychowa dziecka na porządnego człowieka. Wypuści z domu takiego samego łajdaka jak on sam. Żyję już na tym świecie dość długo i wiem, co mówię – upierała się. – Mimo to zaryzykuję. Kończę pakowanie i wyprowadzam się do Miłosza. Czy ci się to podoba, czy nie! – podniosłam głos. – Wyprowadź się, proszę bardzo. Bujaj w obłokach. Ale upadek będzie bardzo bolesny. Przekonasz się o tym, gdy wrócisz do domu rodzinnego z brzuchem! – Dzieci planujemy dopiero po ślubie! – Jakim ślubie? Żadnego ślubu nie będzie! Chyba że po moim trupie – oznajmiła i poszła do sypialni. Nie próbowałam jej nawet zatrzymywać. Czułam, że dalsza rozmowa nie ma sensu. Od tamtej pory minął miesiąc. Mieszkam już u Miłosza, nadal planujemy wspólną przyszłość. Wyznaczyliśmy nawet datę ślubu: ósmy czerwca przyszłego roku. Mój ukochany porozmawiał z ojcem i tamten do wszystkiego się przyznał. Obiecał, że poprosi mamę o wybaczenie, że zejdzie jej z oczu, byle tylko pozwoliła się nam pobrać. Chciałam jej to przekazać, ale nie miałam kiedy. Właściwie się z nią nie widuję. Byłam raz w domu, ale prawie natychmiast wyszłam. Bo gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania, od razu zaczęła przekonywać mnie, żebym zerwała z Miłoszem. Bo to łajdak, drań, świnia. Nie mogłam słuchać tych obelg, więc trzasnęłam drzwiami. Najgorsze jest to, że ciągle nie docierają do niej żadne argumenty. Miałam nadzieję, że jak sobie wszystko na spokojnie przemyśli, to zrozumie, jaką krzywdę mi robi. Ale ona tak zacietrzewiła się w tej swojej nienawiści i złości, że nie potrafi odpuścić. Nawet z tatą się pokłóciła, gdy stanął po mojej stronie. Jak katarynka powtarza, że nie chce, bym wychodziła za Miłosza, że on mnie na pewno skrzywdzi. Ostatnio mama oznajmiła, że nie pojawi się na ślubie. Nie wyobrażam sobie, żeby w najważniejszym dniu mojego życia nie było jej obok mnie. Miłosz powtarza, że to dopiero za kilka miesięcy, na pewno mama do tego czasu zmądrzeje. Oby! A jeśli tak się nie stanie? Co wtedy zrobię? Czytaj także:„Ukochany zostawił mnie dla osiedlowej wywłoki. Szybko zatęsknił za moim seksapilem, a ja kopnęłam go w tyłek”„Żona zdeptała mój honor i wygryzła mnie z pracy. Chciałem ją zdradzić żeby pokazać, gdzie jest jej miejsce”„Rodzice faworyzowali mojego brata. Traktowali go jak bohatera nawet wtedy, gdy pobił kolegę z klasy”
To wszystko wygląda teraz coraz gorzej, czuje że traktuje mnie jak znienawidzonego śmiecia, który jej zrujnował życie. Zrozumiałbym takie zachowanie, gdybym ją bił, zakazywał jej jakiś spotkań, wyzywał ją ciągle czy coś. 1 2011-11-06 11:18:37 Ostatnio edytowany przez moonway (2011-11-06 11:29:27) moonway Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-06 Posty: 20 Temat: Kocham kochanka, boję się rozwieść... Kocham kochanka, boję się rozwieść... Tak w skrócie. Pewnie zaraz posypią się gromy na mnie. Ale cóż... Taki los zgotowałam sobie już nie kocham od 4 lat, od ponad roku zero seksu i żyjemy w osobnych pokojach jak obcy ludzie (to była moja decyzja, mąż cierpi z powodu braku seksu, ale nadal jest mi wierny). Moja miłość do męża umarła przez to, że przez 6 lat naszego małżeństwa znęcał się nade mną psychicznie. Poniżał mnie strasznie słownie, także przy dzieciach, czułam się całe lata JAK ŚMIEĆ I JAKI WIELKI NIKT. Wydzielał mi pieniądze, a raczej śmieszne grosze, które z ledwością wystarczały na jedzenie dla rodziny, a kilkukrotnie więcej rozwalał na SWOJE przyjemności - gadżety elektroniczne. Nigdy nie miałam NIC DO POWIEDZENIA,bo to ON ZARABIA, WIĘC OD DECYDUJE, a jeżeli mi się coś nie podoba, to przecież mogę iść do pracy. Nadmienię, że mam trójkę malutkich dzieci, więc gdybym poszła do pracy, to musiałabym wynająć opiekunkę do całej trójki I SAMA JĄ OPŁACAĆ "skoro mam taką fanaberię aby pracować". Więc pewnie pracowałabym TYLKO na opiekunkę... Nie mam także rodziny na miejscu, żadnej babci, która mogłaby mi pomóc. No więc nie szłam do pracy - czekam aż dzieci pójdą do szkoły. W końcu to nastąpi, ale to jeszcze potrwa pewnie ze 3 lata :-/Popadłam przez to w depresję i chodziłam do psychologa. Podczas terapii zrobiłam się bardziej odporna na jego poniżania mojej osoby, ale nadal bardzo cierpiałam. Moje błagania, prośby, aby traktował mnie normalnie, z szacunkiem, a chociaż jak zwykłą, obcą osobę, spełzaly na niczym. Prosiłam go: "Nie kłóć się chociaż przy dzieciach!" On mówił: "Nie mogę, muszę przy dzieciach, bo nie wytrzymam czekać do wieczora". Na dodatek miał dwie osobowości - córeczki traktował księżniczki i dla nich miał zawsze czas i pieniądze, a dla mnie ani jednego, ani drugiego, tylko poniżanie i wyzwiska. W tamtym okresie nie miałam sobie nic do zarzucenia - dbałam o dom, dbałam o dzieci, naprawdę nie było się czego przyczepić, wręcz stawałam na rzęsach, żeby mu we wszystkim dogodzić, TAK BARDZO CHCIAŁAM W KOŃCU ZASŁUŻYĆ SOBIE NA JEGO MIŁOŚĆ. Niestety rok temu poddałam się. Po prostu się załamałam i przeprowadziłam do osobnego pokoju. PRZESTAŁAM GO KOCHAĆ, COŚ WE MNIE PĘKŁO I UMARŁO NA ZAWSZE. On przez 3 miesiące był obrażony, to znaczy udawał, że nic się nie stało, przychodził z pracy, zajmował się dziećmi, a wieczorami grał na konsoli godzinami. Po 3 miesiącach przyszedł do mnie i powiedział, ŻE JUŻ WYSTARCZY TYCH GŁUPOT I MAM WRÓCIĆ DO NIEGO, BO ON SIĘ CHCE POPRZYTULAĆ!!! Oczywiście wszytko w formie żądania, a nie jakiejś poważnej rozmowy w ludzkiej atmosferze. Ja powiedziałam mu wielkie NIE. On się obraził i nadal żyliśmy osobno, z tym, że od tego momentu zaczął się na mnie strasznie wyżywać, awantury urządzał prawie codziennie. Moje biedne dzieci na to patrzyły, płakały,a ja nie miałam na to wpływu. Nie miałam pieniędzy, żeby coś wynająć i się wyprowadzić, a moja rodzina mi nie pomoże, bo są przeciwni rozwodowi, bo "rozwód to grzech". Mój mąż też uważa się za bardzo religijnego, dlatego nigdy mnie nie zdradził. Ja też przez 15 lat naszego związku zawsze byłam mu wierna i nigdy nawet nie pomyślałam o innym facecie. Do czasu...Kilka miesięcy po przeprowadzeniu się do osobnego pokoju, z samotności (nie mogłam mieć żadnych znajomych - mąż nie pozwalał mi wychodzić z domu, ciągle tylko dzieci i dom, zakupy, przedszkole - tak wygląda moje życie od kilku lat) zaczęłam wchodzić na czaty internetowe. I zakochałam się. W tym, że z kimś mi się super rozmawia, że mnie szanuje, że jest na każde moje zawołanie, że jest mi oddany i ŻE JEST PARTNEREM DO ROZMOWY. Oszalałam. Zwariowałam. Wplątałam się w romans internetowy i spotkaliśmy się kilka razy w realu tez. Tak więc mam kochanka... Nigdy tego nie planowałam. Nigdy nie myślałam, że upadnę tak nisko :-/ Całe życie uważałam się za osobę religijną i to, co się teraz dzieje w moim życiu uważam za osobistą tragedię. Złamałam zasady w które wierzyłam całe życie. W imię miłości, której mi tak bardzo brakowało. Wydawało mi się, że umieram w środku. Kochałam tego drugiego faceta w ciągu tych kilku miesięcy bardziej, niż mojego męża kiedykolwiek podczas 15-telniego związku :-( Na dodatek trójka malutkich dzieci. Gdyby nie dzieci, to zostawiłabym męża. ALE MAM DZIECI!!! Pewnie chcecie coś wiedzieć o kochanku... Kawaler, dwa lata młodszy ode mnie. Zakochany we mnie na zabój. Chce opiekować się mną i moimi córeczkami. Zawsze podkreślał, że mnie i córeczki traktuje jako JEDNOŚĆ. Że też mu zależy na dobru moich dzieci, bo ja je kocham nad życie, więc on też, bo on kocha mnie i chce, żebym ja była szczęśliwa. Do fizycznej zdrady doszło dopiero po pół roku internetowej znajomości. On wie, jak wygląda sytuacja pomiędzy mną a mężem i nie zrobi nic, na co ja się nie zgodzę. On po prostu czeka na moje ruchy i nie wywiera na mnie presji. Ze swojej strony zadeklarował się, że jak się rozwiodę, to on chce się ze mną od razu ożenić, że kocha mnie nad życie i chce tylko mojego dobra. Ja od roku prosiłam męża o rozwód, ale zawsze słyszałam w odpowiedzi: "ślubowałaś mi, to teraz musisz się ze mną męczyć aż do śmierci" lub "możesz odejść z domu, jak już dzieci będą dorosłe, wtedy już nie będziesz mi do niczego potrzebna". A ja byłam takim tchórzem, że nie miałam (i nadal nie mam) odwagi po prostu pójść do sądu i złożyć pozew miesiące temu mój mój mąż włamał mi się na maila i wszystko odkrył - przeczytał wszystkie maile i przeżył szok, że ktoś mnie - "takie nic" - szanuje, kocha i że chce być ze mną. Domyślacie co się działo dalej... Najpierw wielka awantura i "że jak tak strasznie chciałaś rozwodu,to w końcu masz na to moją zgodę, bo przegięłaś". A drugiego dnia zwrot o 180 stopni i zmienił zdanie: "Ja ci wszystko wybaczę i od teraz będę dobrym mężem i będę Cię kochał,tylko zerwij z nim". Ja nie potrafiłam zerwać kontaktu z kochankiem, więc on się tak wściekł, że mnie pobił (pierwszy raz w życiu mu to się zdarzyło). Ja wzięłam po tym dzieci, pojechałam z nimi na policję złożyć zeznania, a potem udałam się do ośrodka interwencji kryzysowej, gdzie przebywałam 3 tygodnie z dziećmi. Dzieci spały czasami u mnie (w ośrodku), czasami u niego (bo za nimi bardzo tęsknił, więc nie utrudniałam mu kontaktu). Po tym, jak znalazłam się w ośrodku, powiedziałam kochankowi, że przez 3 miesiące nie będę się z nim kontaktować, bo muszę przemyśleć swoje postępowanie i potrzebuję na to separacji od niego. Że muszę się zastanowić, czy naprawdę się rozwiodę i -jak już się wszystko wydało - nie potrafiłam dłużej prowadzić podwójnego życia. To mnie przerosło. Byłam (i jestem) bliska obłędu. Na dodatek mój mąż powiadomił całą rodzinę wszerz i wzdłuż, że jestem okropną żoną i zniszczyłam mu życie, bo mam kochanka... To, co on ze mną wyrabiał przez lata teraz oczywiście nikogo już nie będzie interesować przy takim newsie :-/Sytuacja wygląda teraz tak: - Mąż bije się w piersi i zaklina, że będzie się starał wszystko naprawić, żebym tylko dała mu ostatnią szansę, że kocha mnie i nie chce mnie stracić. Na pytanie "dlaczego tak zachowywałeś się przez ostatnie lata?" odpowiada: "byłem głupi i nieświadomy błędów, które popełniałem, ale teraz już wiem, co robiłem źle i więcej tego robił nie będę. Jak do mnie wrócisz, to wszystko będzie dobrze. Ale jak zdecydujesz się na rozwód, to cię znienawidzę i wyrzucę z mego serca, i będę robił wszystko jak najlepiej tylko dla mnie i dla dzieci. Wybór należy do ciebie." Ja zdecyduję się na rozwód, to myślę, że on będzie próbował w sądzie zabrać mi dzieci :-/- Kochanek cierpi w milczeniu i czeka cierpliwie na moją decyzję. Kocham go za to, że niezależnie od tego, co postanowię, on nadal będzie mnie kochał, nie powie mi ani jednego złego słowa, nie będzie mi utrudniał powrotu do męża, tylko dalej będzie mi pomagał i wspierał dobrym słowem, tylko, że już jako przyjaciel. To jest naprawdę silny psychicznie Dzieci cieszą się, że znowu są w swoim domu z mamą i tatą, i że TATA JUŻ W OGÓLE NIE KRZYCZY NA MAMĘ!!!- Ja po tych 3 tygodniach wróciłam z dziećmi do domu, po pobyt dla dzieci w ośrodku był koszmarem i przerosło mnie to wszystko. Za kilka dni mój mąż życzy sobie odpowiedzi, jaką decyzję podjęłam. Jeżeli rozwód,to zasugerował mi, abym SAMA wyprowadziła się z domu. BEZ DZIECI. Bo "tak będzie najlepiej dla dzieci" i on nigdy nie zgodzi się na żadnego tatę numer 2. Więc wylewam tony łez i nie umiem się ogarnąć. Męża nie kocham, myśl o potencjalnym seksie z nim paraliżuje mnie jak jad grzechotnika, ale jest mi go żal jako człowieka (skrzywdziłam go poprzez swoją zdradę i on to bardzo przeżył), no i jest ojcem trzech moich córeczek. Kochanka kocham nad życie, ALE moje dzieci bardzo kochają ojca i są z nim mocno emocjonalnie związane. W sumie tylko dzieci i litość do męża powstrzymują mnie przed Was o wskazówki, może ktoś był w podobnej do mojej sytuacji?.................................................................................................................................. 2 Odpowiedź przez Wielokropek 2011-11-06 11:25:55 Wielokropek 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-03-01 Posty: 26,051 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... Wszystko wskazuje na to, że jesteś osobą uzależnioną, najpierw od męża, teraz od kochanka. Idź do poradni uzależnień i podejmij swą terapię. Dzięki niej przekonasz się, że możesz stać na własnych nogach, bez potrzeby zawiśnięcia na jakimkolwiek mężczyźnie. Odwagi! Jeśli ktoś chce, znajdzie ktoś nie chce, znajdzie powód."Sztuka życia polega na tym, by dostrzec swoje ograniczenia i słabości." Robert Rutkowski 3 Odpowiedź przez moonway 2011-11-06 11:28:11 moonway Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-06 Posty: 20 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść...Skąd wniosek, że jestem osobą uzależnioną? 4 Odpowiedź przez Wielokropek 2011-11-06 11:33:20 Wielokropek 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-03-01 Posty: 26,051 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... Nie postawiłam diagnozy, ale wszystko na to wskazuje. Zamiast odejść od męża (3 tygodniowy pobyt w ośrodku to nie odejście, ale i tak wróciłaś do niego), który Cię nie szanował, poniżał, Ty błagałaś go o zmianę zachowania. Teraz z kolei napisałaś o swym kochanku "kocham go nad życie".Co z Twoimi spotkaniami z psychologiem? Jeśli ktoś chce, znajdzie ktoś nie chce, znajdzie powód."Sztuka życia polega na tym, by dostrzec swoje ograniczenia i słabości." Robert Rutkowski 5 Odpowiedź przez moonway 2011-11-06 11:39:48 Ostatnio edytowany przez moonway (2011-11-06 11:42:50) moonway Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-06 Posty: 20 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... Wielokropek napisał/a:Nie postawiłam diagnozy, ale wszystko na to wskazuje. Zamiast odejść od męża (3 tygodniowy pobyt w ośrodku to nie odejście, ale i tak wróciłaś do niego), który Cię nie szanował, poniżał, Ty błagałaś go o zmianę zachowania. Teraz z kolei napisałaś o swym kochanku "kocham go nad życie".Tak, ale mam problem moralny i emocjonalny, bo TERAZ, od kiedy wróciłam z ośrodka do domu, mąż mnie szanuje i obiecuje "złote góry"... Wpędził mnie w poczucie winy. Teraz to on jest ten "święty", który chce mi wszystko wybaczyć, a ja to ta "zła", co nie chce mu pozwolić "naprawić wyrządzone zło" :-/ 6 Odpowiedź przez BabaOsiadła 2011-11-06 11:41:26 BabaOsiadła 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-09-14 Posty: 5,676 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... Nie namawiam Cię do naprawiania małżeństwa, Twój mąż się nie zmieni (mimo iż deklaruje, że wszystko zrozumiał i teraz będzie inaczej). Co zrozumiał, że żony się nie traktuje jak śmiecia? A to wcześniej niby o tym nie wiedział? Nie dość, że debil, to jeszcze bezczelny. I nie musisz z nim być dla dobra dzieci - dla ich dobra właśnie powinnaś odejść, żeby nie musiały na to wszystko patrzeć i uczyć się, że kobieta ma znosić najpierw przygotuj się na to, że możesz zostać z dziećmi SAMA. Musisz mieć je za co utrzymać, inaczej znów wylądujesz w przytułku, albo, nie daj Boże, stracisz dzieci. Kochanka znasz kilka miesięcy, i to tylko ze sporadycznych spotkań. Jaką masz gwarancję, że młodszy od Ciebie kawaler marzy o sprowadzeniu sobie na głowę kobiety po przejściach i trójki cudzych dzieci? Tak mówi, owszem, ale słowa nic nie znaczą. Z całego serca Ci życzę, żeby kochanek okazał się wspaniałym opiekunem dla Ciebie i córeczek, ale... nie ufaj tak łatwo. Osoby takie jak Ty, poranione, wygłodzone emocjonalnie, są najlepszym kąskiem dla różnej maści oszustów. 7 Odpowiedź przez Wielokropek 2011-11-06 11:42:41 Wielokropek 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-03-01 Posty: 26,051 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... Do tanga trzeba dwojga. Twój mąż wpędzał Cię w poczucie winy, Ty dałaś się wpędzić w nie. Gdyby nie Twoja zgoda, jego poczynania nie dałyby żadnego efektu.. Jeśli ktoś chce, znajdzie ktoś nie chce, znajdzie powód."Sztuka życia polega na tym, by dostrzec swoje ograniczenia i słabości." Robert Rutkowski 8 Odpowiedź przez moonway 2011-11-06 11:48:04 moonway Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-06 Posty: 20 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... BabaOsiadła napisał/a:(...) nie musisz z nim być dla dobra dzieci - dla ich dobra właśnie powinnaś odejść, żeby nie musiały na to wszystko patrzeć i uczyć się, że kobieta ma znosić najpierw przygotuj się na to, że możesz zostać z dziećmi SAMA. Musisz mieć je za co utrzymać, inaczej znów wylądujesz w przytułku, albo, nie daj Boże, stracisz w tym problem, że z trójką małych dzieci nie jestem w stanie się utrzymać sama. Takie są realia. I mieszkanie jest męża niestety... Rodzina mi nie pomoże, stoją murem za mężem, bo on wierny, a ja sobie znalazłam pocieszyciela... 9 Odpowiedź przez BabaOsiadła 2011-11-06 11:51:30 Ostatnio edytowany przez BabaOsiadła (2011-11-06 11:52:18) BabaOsiadła 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-09-14 Posty: 5,676 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść...I jeszcze jedno. Dlaczego, do diabła, bez przerwy zachodziłaś w kolejne ciąże z kimś, kto Cię nie szanował, poniżał, traktował jak gówno? 10 Odpowiedź przez Wielokropek 2011-11-06 12:02:29 Wielokropek 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-03-01 Posty: 26,051 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... A wszystko tak dobrze się układało. Mieszkanie, kasa na utrzymanie siebie, dzieci i domu, kochanek nawet już nie na boku, tylko wprost. Wszystko było tak dobrze, tylko mąż, okrutnik, kazał się określić. Zły człowiek, bardzo jak tu zjeść ciastko i mieć ciastko? Ot, zagadka. Jeśli ktoś chce, znajdzie ktoś nie chce, znajdzie powód."Sztuka życia polega na tym, by dostrzec swoje ograniczenia i słabości." Robert Rutkowski 11 Odpowiedź przez 2011-11-06 12:31:07 Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-06-18 Posty: 330 Wiek: 33 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... BabaOsiadła napisał/a:Nie namawiam Cię do naprawiania małżeństwa, Twój mąż się nie zmieni (mimo iż deklaruje, że wszystko zrozumiał i teraz będzie inaczej).A skąd Ty możesz wiedzieć, że ktoś się nie zmieni. Nie oceniaj wszystkich jedną miarą. Są ludzie, którzy po takich tragicznych przejściach mogą się zmienić i się zmieniają!!!BabaOsiadła napisał/a:Kochanka znasz kilka miesięcy, i to tylko ze sporadycznych spotkań. Jaką masz gwarancję, że młodszy od Ciebie kawaler marzy o sprowadzeniu sobie na głowę kobiety po przejściach i trójki cudzych dzieci? Tak mówi, owszem, ale słowa nic nie znaczą. Z całego serca Ci życzę, żeby kochanek okazał się wspaniałym opiekunem dla Ciebie i córeczek, ale... nie ufaj tak łatwo. Osoby takie jak Ty, poranione, wygłodzone emocjonalnie, są najlepszym kąskiem dla różnej maści się z tym nie zgodzić!! Twój mąż póki co deklaruje słownie, że chce się poprawić. Ciężko jest na początku pokazać swoje zmiany. Nie krzyczy na Ciebie i nie poniża!! To już jakas zmiana na plus (nigdy nie powinien tego robić nota bene). Cały problem polega na tym, że Ty nadal masz kochanka. Jak Twój mąż ma z nim konkurować. Kochanek = motyle w brzuchu. Mąż = niechęć do jakichkolwiek z czymś takim wygrać... Jak zostawiłabyś w końcu kochanka... myślę że byłoby Ci dużo łatwiej wrócić do męża. Niemniej jednak do tanga trzeba dwojga. Nawet jakby Ci mąż obiecał gwiazdkę z nieba to i tak będzie ten gorszy. Pamiętaj jednak o jednym, że małżeństwo jest na dobre i na było jak było szczęście, miłość, szacunek. Wtedy można było góry przenosić... jak są problemy... to najławiej jest się poddać...Życze dużo siły i wytrwałości w podejmowaniu mądrych decyzji "Kobietę łatwiej rozebrać wbrew jej woli, niż ubrać po jej myśli" 12 Odpowiedź przez BabaOsiadła 2011-11-06 13:59:13 BabaOsiadła 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-09-14 Posty: 5,676 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... napisał/a:A skąd Ty możesz wiedzieć, że ktoś się nie zmieni. Nie oceniaj wszystkich jedną miarą. Są ludzie, którzy po takich tragicznych przejściach mogą się zmienić i się zmieniają!!!O jakich tragicznych przejściach piszesz? Tragiczne przejścia to ma autorka, była poniżana, została pobita. Ona może się zmienić i wyjść z tego silniejsza. A zmienić powinien się jej mąż - a on żadnej tragedii nie przeszedł! Świetnie się bawił znęcając się nad żoną, a teraz ucierpiała jego duma, bo żona śmiała znaleźć sobie kogoś innego. Spójrz, jak zareagował na wieść o zdradzie: zdziwił się, że można kochać i szanować takie nic jak jego kobieta, potem obgadał ją przed całą rodziną, a na koniec wygraża, że zabierze jej dzieci. To ma być ta obietnica poprawy? Ja tu widzę psychomanipulacji i znęcania się ciąg dalszy. 13 Odpowiedź przez maja 84 2011-11-06 14:12:46 maja 84 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-10-27 Posty: 562 Wiek: 27 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść...Rzeczywiście chcesz mieć ciastko i zjesć ciastko , ale mleko sie rozlało i to już nie przejdzie. Możesz wyprowadzić sie z dziećmi do kochanka i niech kochanek utrzymuje Ciebie i dzieci, ale obawiam sie,że kochanek moze tego zwyczajnie nie udźwignać, bo co innego spotykać sie z kimś na randkach a co innego borykać się z trójką obcych dzieci i z odwiedzajacym ich tatusiem. Bez sprawdzenia jak by te relacje wyszły nie ryzykowała bym zamieszkanie z dziećmi z porzucisz dzieci dla kochanka, nie wytrzymasz tego psychicznie i co kiedys powiesz dzieciom?Pozostanie z męzem to też duze ryzyko,że może Wam nie wyjsć, że mąż tak naprawde nigdy Ci nie wybaczy i kiedys to wybuchnie i ruszy cała trzeba usunać przyczynę kryzysu w Twoim małżenstwie i sie zwyczajnie usamodzielnić, nie możesz zastanawiać się, który meżczyzna ma Ciebie utrzymywać!!!!!Twoje dzieci sa w przedszkolu, sa żłobki a Ty z każdym rokiem wypadasz z rynku zawodowego i bedzie Ci coraz trudniej, co zrobisz jak mąż pewnego dnia nie wytrzyma i Cie porzuci? Możesz zostać i bez męża i co z tego ,że zarobisz na przedszkole, druga polowe utrzymania dzieci zapłaci maż, nie ma sytuacji bez dziećmi matka nie ma czasu na romanse,Ty masz go widocznie w madmiarze a codziennie te same czynnosci ( sklep, obiad) doprowadzają do szukania przyjacół w na dwa wyjścia albo z dziećmi wyprowadzasz sie do kochanka i mąż placi alimenty tylko na dzieci ( rozwód bedzie z Twojej winy), albo zostajesz z męzem ale i w jednej i drugiej opcji potrzebujesz niezależności finansowej, bo tu róznie może sie ulozyć tym bardziej,że fizycznie reagujesz na niego jak na porzucenia dzieci i wyprowadzka do kochanka jest najgorszą opcją. 14 Odpowiedź przez agusia2006 2011-11-06 14:19:44 agusia2006 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-09-13 Posty: 7 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść...moonway,a ja bym dała szansę twojemu mężowi,ale tylko tą jedną i jedyną,Zostałabym przy mężu,a czas pokaże na ile jego zapewnienia i dbanie o ciebie są szczere i między czasie nie próżnowałabym na twoim miejscu i sama o siebie też zadbała i o swoją przyszłość, gdybyś ewentualnie zdecydowała się po jakimś czasie zostawić prostu daj mu szansę,a sama udaj się po wsparcie do psychologa,poszukaj jakiejś ,gdy wydaje ci się to nierealne to ja myślę,że jak się czegoś bardzo chce to się to osiągnie:)Piszesz,ze mąż się zmienił,postaw mu teraz warunki,że zostajesz z nim,ale określ jak chcesz być traktowana i,ze chcesz też pracować ,niech ci w tym pomoże a nie ty w tym czasie zobaczysz czy warto było dać mu co do kochanka,to myślę,że jak jest mądrym człowiekiem to zrozumie każdą twoją powodzenia. 15 Odpowiedź przez Czerepach 2011-11-06 14:20:32 Czerepach Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-09-10 Posty: 284 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... maja 84 napisał/a:( rozwód bedzie z Twojej winy),Tego bym nie był taki pewny! Wystarczy że drugi małżonek jest winny chociażby w 1% za rozpad małżeństwa. I wtedy rozwód jest orzekana wina obopólna. A po za tym to co jej to będzie przeszkadzało że rozwód może być z jej winy? A na dodatek znikome szanse na to by sąd przyznał dzieci ojcu. Takie nasze polskie realia. 16 Odpowiedź przez maja 84 2011-11-06 14:32:49 Ostatnio edytowany przez maja 84 (2011-11-06 14:48:08) maja 84 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-10-27 Posty: 562 Wiek: 27 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść...Może i masz rację, ale sąd to dowody, dowody i zostawiaj dzieci, tym bardziej ,że są malutkie i bardzo z Tobą związane emocjonalnie,mąż całymi dniami pracuje jaka to dla nich korzyść? Albo z dziećmi wyprowadzasz się do kochanka, albo zostajesz z męzem ale czy da sie zyć z człowiekiem, którego się nie kocha?Ma się do niego wręcz fizyczną awersje?Usamodzielnij sie finansowo,to w tej chwili najważniejsze dla Ciebie, bez wzgledu na to , z którym meżczyzną z jej winy to to,że nie dostanie alimentów na seibie, tylko tyle, ale skoro sie usamodzielni to właściwie nie ma myslałaś o tym ,by z dziecmi wyprowadzić sie do kochanka, nie ufasz mu?Jedno mnie niepokoi , mąż Cibie pobił, owszem rozumiem,że dalej kontynuowałas romans i nerwy mu puscily, ale to nie usprawiedliwia pobicia kobiety. 17 Odpowiedź przez NiobeXXX 2011-11-06 15:34:08 NiobeXXX Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zawód: życie ciągle sprawia mi zawód Zarejestrowany: 2011-01-06 Posty: 1,162 Wiek: gdy urodził się Chrystus byłam w liceum Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... Jesteś kobieta-bluszcz, owinieta wokół faceta egzystujesz. Owiniełaś sie wokół męża i wegetowałaś przy nim tyle lat godząc sie na poniżające traktowanie. Nigdy nie zagrałaś ostro, nie powiedziałaś trwardo , mocno i dobitnie; traktuj mnie lepiej lub z nami koniec, ty płakałaś, prosiłas i w milczeniu sie podejmować decyzji, Twoją wymówką są od męża, stan na własanych nogach, a nie ODEJDŹ DO MEŻA I PRZENIEŚ SIE DO KOCHANKA- zamienisz faceta na innego faceta, w ten sposób nigdy nie bedziesz panią samej siebie a wiecznie uzależnionym od facetów mieczakiem. Powstaje. Jestem bardzo spokojny. Niechaj mijają miesiące i lata niczego mi już nie odbiorą, niczego już odebrać nie mogą. Tak bardzo jestem sam, tak niewyczekujący, iż mogę wyglądać bez Remarque 18 Odpowiedź przez maja 84 2011-11-06 15:46:42 Ostatnio edytowany przez maja 84 (2011-11-06 15:50:51) maja 84 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-10-27 Posty: 562 Wiek: 27 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść...Zastanawia mnie dlaczego poszłaś do osrodka interwencji a nie do kochanka,który traktowal was jako "całość", moim zdaniem oszukiwałaś i jednego i drugiego mężczyznę, mialaś męża, który wiedział o romansie i nie zerwałaś z kochankiem,zwodziłas kochanka a nie bylas gotowa z nim byc, kochanek mial byc tylko facetem do zabawy? A mąż do utrzymyywania Ciebie? Jeżeli bedziesz tak lawirować miedzy tymi facetami w rezultacie stracisz obu, bo nie jesteś uczciwa i w stosunku do męża i w stosunku do dzieci? Dzieci sa z Tobą bez względu na to , z którym zostaniesz. 19 Odpowiedź przez kaisa_malene 2011-11-06 15:54:29 kaisa_malene Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zawód: student Zarejestrowany: 2011-08-01 Posty: 2,020 Wiek: 24 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść...A ja się zastanawiam, czy nie lepiej się wyprowadzić samej póki co, ustatkować i usamodzielnić i dopiero wtedy wziąć dzieci pod opiekę. Zanim sąd rozstrzygnie całą sprawę, da wam rozwód, przyzna dzieci (prawdopodobnie Tobie, bo jesteś matką i zostałaś przez męża pobita), Ty zdążysz już choć trochę stanąć na nogi. I właśnie: czemu nie wyślesz dzieci do przedszkola? Mogłabyś wtedy pracować. 20 Odpowiedź przez maja 84 2011-11-06 16:08:30 Ostatnio edytowany przez maja 84 (2011-11-06 17:16:18) maja 84 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-10-27 Posty: 562 Wiek: 27 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść...Z tego co napisala dzieci sa w przedszkolu za trzy lata będą w wieku szkolnym, dlaczego nie wyprowadzi sie z dziećmi do kochanka, ojciec dzieci cały dzień pracuje jaka to dla nich korzysć? Mama dwa razy w tygodniu i co drugi wekend?Sa przedszkola,żlobki , alimenty, pomoc opieki w opłatach za przedszkole, jednak wygodniej być na czyimś dzieci zostaną z ojcem , cięzko bedzie je odzyskać, nie warto dla kochanka poświęcać dzieci i przyszłych relacji z też ma prawo wiedzieć na czym stoi ale dlaczego mu ułatwiać zostawiając dzieci?Jrdynym ratunkiem dla Cibie jest usamodzielnienie sie, bez sensu pchać sdie z dziećmi na utrzymanie innego faceta, bez wgledu na to co postanowisz zmiany mąją zajść z Tobie, podejmij prace, podziel sie obowiazkami w opiece nad dziećmi, zacznij być róznorzędną partnerką , nie możesz być tak zalezna od widzimisie dłużej czytam twoj post tym bardziej utwierdzam sie w przekonaniu,że z takim człowiekiem jak twój mąż nie da się zyc, jesteś w tym małżeństwi dodatkiem niezbędnym jego dzieciom, mąż bardzo duzo bedzie musiał z sobie zmienic ale czy przez to przełamiesz fizyczna odraze do niego?Zostać z meżem z litosci to nie jest rozwiazanie, bo to sie prędzej czy później rozwali,jednak bardzo skrzywdziłaś męża bo wprawdzie zasłużył na rozwód ale nie na to małżeństwo nie rokuje na przyszlość dobrze bo do tanga trzeba dwojga, postaw na partnertwo i usamodzielnienie, bo tylko w ten sposób możesz być szczęśliwa czy z mężem czy z innym tej chwili nie masz warunków aby mieszkać samodzielnie, ale pomysl o tym w przyszlości i jeżeli masz podjąć decyzje to tylko z dziećmi i niech mąż ma ta swiadomość bo dalej tu manipuluje i wywiera naciski, zależy mu tylko na dzieciach,nic się nie zmienil, nie daj sobie odebrać dzieci, wywierać na sibie presji, jak odchodzisz to z nimi!!Co bedzie jak mąż przestanie czuć na plecach oddech kochanka? Dziewczyno usamodzielnij sie bo różnie może byc. 21 Odpowiedź przez soniqueee222 2011-11-06 18:51:59 soniqueee222 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-05-11 Posty: 567 Wiek: 30 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... No i proszę, kolejna historia, "kocham kochanka", rany boskie, ależ to naturalne, że mąż przy kochanku zawsze będzie świnią, chociaż nie twierdzę też, że jest w porządku wobec Ciebie. Mam podobne zdanie do Wielokropek, jesteś uzależniona od facetów, nie żyjesz dla siebie. A pomyśl, co będzie, jeśli kochanek nie zaakceptuje Twoich dzieci, jak okaże się świnią lub jakimś psycholem. Na początku takie znajomości są rajcujące, ale kiedy dochodzi do życia, prawdziwego życia na jawie tak pięknie już nie jest, dochodzą problemy itp., kochanek nie będzie miał obowiązku niańczyć ani ciebie, ani Twoich dzieci. Wytłumacz mi, jak to jest, że jesteś z kochankiem, a nie chcesz się rozwieść, czy to aż takie wygodne? A ten kochanek to ma żonę, czy jest kawalerem? Oj, już mi sił brak, co ludzie sobie wyrabiają. W moim życiu nie ma miejsca na miłość. 22 Odpowiedź przez maja 84 2011-11-06 19:20:37 maja 84 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-10-27 Posty: 562 Wiek: 27 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść...Jeżeli zostaniesz z mężem to nie ma opcji, kochanek- przyjaciel wspierający slowem, to zero kontaktu z kochankiem, taki przyjaciel nie przejdzie u męża a wszelką próbe kontaktu odbierze jako romans. Jak Ty własciwie chcesz naprawiać ten związek " mając " przyjaciela w kochanku?Po czymś takim nie ma z mężem,juz nigdy nie porozmaiwasz z kochankiem, dasz rade? Jak nie, bierz dzieci i od razu odejdź, po co sie oszukiwać. 23 Odpowiedź przez creativeaurvana 2011-11-06 21:33:51 creativeaurvana Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-08-27 Posty: 12 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść...Twoja sytuacja jest identyczna jak sytuacja pewnej kobiety matki dwojga dzieci, którą poznałem w pracy, oczywiście inicjatywa z jej strony, że chce odejść od męża, że się we mnie zakochała. I to trwa ponad rok. A tej pani poznanej w pracy powiedzialem ostatecznie "jak uporasz sie ze swoimi sprawami i z sobą to odezwij sie" Wiem, że na Nią to nie zadziałało. Taka kobiet, która jest w nie udanym małżeństwie poznając kawalera czego może chcieć: pocieszenia, zrozumienia, słodkich spędzonych chwil z kimś kto da Jej to czego nigdy nie miała od swojego męża, czyli czułości, namiętności a słowa takiej kobiety są gówno warte, to tylko słowa na przetrzymanie swojej ofiary, żeby za szybko nie uciekła. Tak sie dzieje jak mężatki mają kryzys w małżeństwie. 24 Odpowiedź przez bet 2011-11-06 21:49:26 bet Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-09-30 Posty: 1,543 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść...Ladnie sie na mezu odegralas. Traktowal Cie jak swoja wlasnosc, ale tego co Ty zrobilas nic nie usprawiedliwia. W twojej sytuacji, masz chyba i tak szczescie, ze maz jeszcze z Toba rozmawia i chce cokolwiek naprawic. Moze kocha Ciebie, a moze bardzo kocha dzieci. Pomysl po co facetowi taka zona jak ty. Masz teraz okazje zmienic swoje zycie, stac sie samodzielna, tak jak tu radza postawic warunki. Niech maz wie , ze w kazdej chwili mozesz od niego odejsc. Mozesz tez zaryzykowac wszystko i odejsc do kochanka, ale jak cos nie wyjdzie maz nie da Ci drugiej szansy. Ucierpiec na tym wszystkim moze trojka dzieci, wiec badz rozwazna. Jesli kochanek jest taki wyrozumialy i cierpiliwy moze zastanow sie czy nie warto sprobowac ratowac malzenstwo 25 Odpowiedź przez annaJo 2011-11-07 00:34:52 annaJo Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zawód: wyuczony gruntownie Zarejestrowany: 2011-10-11 Posty: 1,531 Wiek: piękny Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść...Moonway, oboje potrzebujecie pomocy. Trójka dzieci, Ty bez pracy, bez wsparcia rodziny i przyjaciół to sytuacje nie do pozazdroszczenia. Kochanek może być najwspanialszym człowiekiem, ale nie masz żadnej gwarancji, że odpowiedzialność za Ciebie, dzieci i udział w wydarzeniach jakie wystąpiłyby na lini Ty-Twój mąż nie przerosną go. Co zrobisz jak zawierzysz swoje i dzieci życie obcemu człowiekowi, którego poznasz dobrze dopiero jak z nim na stałe zamieszkasz. Jest też zagrożenie, że stracisz dzieci. W takich sytuacja jak Twoja sądy nie stoją po stronie tego co piszesz przebija zadowolenie, że mąż chwilowo zmienił postępowanie. Żeby to było na stałe, na długie lata oboje musicie skorzystać z profesjonalnej pomocy. Sami nie dacie sobie rady 26 Odpowiedź przez nymphe 2011-11-07 01:41:36 nymphe O krok od uzależnienia Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-11-09 Posty: 61 Wiek: 30 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... A mi się wydaje że coś kręcisz ;/Masz 36 lat i jesteś na rozdrożu nie wiesz co zrobić, to można zrozumieć, ale właśnie jak tutaj jedna netkobietka napisała po co dawałaś sobie robić kolejne dzieci skoro mąż tobą poniewierał i psychicznie cię poniżał?? Na zdrowy rozsądek jak ktoś komuś sprawia przykrość jakakolwiek by to niebyła to jest jakiś uraz wewnętrzny do tej osoby i nic już nie jest jak wcześniej ale mi się wydaje że nie było źle , dostawałaś te grosze ale widocznie mało ci było, nie wierzę że nie miałaś na fryzjera czy jakieś kosmetyki czy perfumki. A kiedy ma się troje dzieci na utrzymaniu to trzeba sobie zdawać sprawę że nie na wszystkie przyjemności człowiek może sobie pozwolić. Mąż pracuje całymi dniami bo musi utrzymać ciebie , dzieci myśleć żeby były opłacone rachunki,szkoła, ciuchy dla dzieci itd.. typowo życiowe albo? Ty siedząc w domu wplątałaś się w internetowy romans i pewnie z tego powodu wybuchła bomba. Każdy by się co do rodziny to twoi bliscy nie wierzę żeby ci nie pomogli wiedząc że mąż traktuje cię jak śmiecia! W takich sytuacjach zawsze znajdzie się ktoś kto się za tobą wstawi, ludzie ...drzaźni mnie strasznie jak niepracująca kobieta wdaje się w romans, potem posmakuje jak zakazany owoc puszcza soki a na koniec nie kocha nagle męża a dała sobie narobić dzieci. Coś tu jest nie halo! Na koniec tego żeby było że ona nic nie zrobiła mąż jest potworem, takich historii nasłuchałam się dosyć jak kobiety z polski przyjeżdżają zarobić parę groszy za granicę, wieczorami spotykają się z frajerami i opowiadają jakiego to mają złego męża, że ją bije, wyzywa a jak się okazuje pod jej nieobecność mąż zajmuje się dzieckiem,gotuje, sprząta, przejmuje obowiązki szkolne i dzwoni codziennie że słychać tylko kochanie, pa kochanie, kocham cie a do innych pieprzą że jaki on to ch....fałszywe egoistki!Piszesz że mąż się zmienił o 180 stopni, to dziwne bo ludzie którzy tak mają i którzy odkryli zdradę nie potrafią z dnia na dzień nagle grać że jest wszystko pięknie ładnie. A skąd masz pewność że kochanek nie odstawia przed tobą teatru? Może on nie tylko z tobą się spotyka tylko jeszcze z inną kobietą, może i tak nie jest ale co on może ci dać? Masz wszystko co większości kobiet brakuje, mąż dzieci (zdrowe) dach nad głową i jeszcze dylemat.. rób co ci dyktuje rozsądek i serce tylko nie krzywdź przy tym najbliższych, nie jesteś dzieckiem. Jak będzie nawet potrzeba to idź z mężem do poradni małżeńskiej albo w takie miejsce gdzie ktoś może wam pomóc. 27 Odpowiedź przez marena7 2011-11-07 09:38:49 marena7 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zawód: tarepeuta uzależnień Zarejestrowany: 2010-12-20 Posty: 1,447 Wiek: 58 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść...Znam taką historię: Kobieta, mężatka, matka dwojga małych dzieci zakochała się w innym mężczyźnie. Kochanek deklarował miłość do niej i jej dzieci. Wyprowadziła się z dziećmi do niego. Po kilku miesiącach sielanki stwierdził, że owszem, z nią chce być, ale dzieci go przerastają. Kazał odesłać je do męża, a jeśli nie to niech się wszyscy zabierają. Nie miała już gdzie odejść, mąż nie chciał jej widzieć. Dzieci wróciły do męża, sąd to przyklepał, orzekł rozwód z jej winy, zasądził od niej alimenty dla dzieci. Kobieta została z kochankiem, ale jego okrucieństwo spowodowało, że z miłości został tylko kurz. Wiele sie potem działo, ale to historia nie na temat tego wątku. Opisałam to żeby Cię przestrzec przed pochopnymi decyzjami. Twój kochanek mówi, że stanowisz JEDNOŚĆ ze swoimi dziećmi. W opisanej przeze mnie historii było podobnie, a życie te slowa zweryfikowało. 28 Odpowiedź przez soniqueee222 2011-11-07 10:23:56 soniqueee222 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-05-11 Posty: 567 Wiek: 30 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... creativeaurvana napisał/a:Twoja sytuacja jest identyczna jak sytuacja pewnej kobiety matki dwojga dzieci, którą poznałem w pracy, oczywiście inicjatywa z jej strony, że chce odejść od męża, że się we mnie zakochała. I to trwa ponad rok. A tej pani poznanej w pracy powiedzialem ostatecznie "jak uporasz sie ze swoimi sprawami i z sobą to odezwij sie" Wiem, że na Nią to nie zadziałało. Taka kobiet, która jest w nie udanym małżeństwie poznając kawalera czego może chcieć: pocieszenia, zrozumienia, słodkich spędzonych chwil z kimś kto da Jej to czego nigdy nie miała od swojego męża, czyli czułości, namiętności a słowa takiej kobiety są gówno warte, to tylko słowa na przetrzymanie swojej ofiary, żeby za szybko nie uciekła. Tak sie dzieje jak mężatki mają kryzys w tylko, że nie warto inwestować w związki małżeńskie, kobieta, która ma kryzys (mężczyzna również) szuka odskoczni, chwilowego zapomnienia, namiętności, przygody, seksu. Taka znajomość nigdy nie przetrwa, ona albo wróci do męża, albo znajdzie sobie drugi obiekt westchnień. Zresztą, jak można rozpoczynać związek o kłamstw, oszustw, ukrywania się po kątach? Szkoda czasu, a ego i tak w końcu przestanie puchnąć. Dlatego droga autorko, wydaje mi się, że jesteś nie w porządku zarówno wobec siebie, jak i wobec kochanka. Owszem, nie mam nic przeciwko temu, by ludzie próbowali układać sobie życie raz jeszcze, ale najpierw zamknij jeden rozdział, a dopiero potem zacznij drugi. Pozdrawiam W moim życiu nie ma miejsca na miłość. 29 Odpowiedź przez moonway 2011-11-07 12:43:47 moonway Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-06 Posty: 20 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... Wielokropek napisał/a:Nie postawiłam diagnozy, ale wszystko na to wskazuje. Zamiast odejść od męża (3 tygodniowy pobyt w ośrodku to nie odejście, ale i tak wróciłaś do niego), który Cię nie szanował, poniżał, Ty błagałaś go o zmianę zachowania. Teraz z kolei napisałaś o swym kochanku "kocham go nad życie". Co z Twoimi spotkaniami z psychologiem?Korzystałam z pomocy psychologa wielokrotnie. Według psychologa (odwiedziłam kilku, bo chciałam posłuchać opinii kilku różnych specjalistów) my z mężem już dawno jesteśmy po emocjonalnym rozwodzie, i albo się naprawdę rozwiedziemy, albo czeka nas oboje długa indywidualna terapia, gdybyśmy jednak zdecydowali się to połamane naczynie sklejać napisał/a:BabaOsiadła napisał/a:Nie namawiam Cię do naprawiania małżeństwa, Twój mąż się nie zmieni (mimo iż deklaruje, że wszystko zrozumiał i teraz będzie inaczej).A skąd Ty możesz wiedzieć, że ktoś się nie zmieni. Nie oceniaj wszystkich jedną miarą. Są ludzie, którzy po takich tragicznych przejściach mogą się zmienić i się zmieniają!!!Ciężko się z tym nie zgodzić!! Twój mąż póki co deklaruje słownie, że chce się poprawić. Ciężko jest na początku pokazać swoje zmiany. Nie krzyczy na Ciebie i nie poniża!! To już jakas zmiana na plus (nigdy nie powinien tego robić nota bene). Cały problem polega na tym, że Ty nadal masz kochanka. Jak Twój mąż ma z nim konkurować. Kochanek = motyle w brzuchu. Mąż = niechęć do jakichkolwiek z czymś takim wygrać... Jak zostawiłabyś w końcu kochanka... myślę że byłoby Ci dużo łatwiej wrócić do męża. Niemniej jednak do tanga trzeba dwojga. Nawet jakby Ci mąż obiecał gwiazdkę z nieba to i tak będzie ten gorszy. Pamiętaj jednak o jednym, że małżeństwo jest na dobre i na było jak było szczęście, miłość, szacunek. Wtedy można było góry przenosić... jak są problemy... to najławiej jest się poddać...No właśnie, jeszcze dwa miesiące temu wszystko byłodla mnie proste - mąż jest dla mnie wredny i znęca się nade mną. Byłam pewna, że nic go już nie zmieni, bo błagalam go kilka lat o zmianę - BEZSKUTECZNIE. Więc byłam pewna tego, że chcę się rozwieść, bo jak długo można żyć wśród wyzwisk i być wiecznie poniżanym? Ale zrobił mi teraz "kuku"... Nagle, z dnia na dzień zaczął się zachowywać jak ZUPEŁNIE INNA OSOBA. Przyznaje otwarcie, że był chamem w stosunku do mnie, że bardzo tego żałuje, i że nigdy więcej nie będzie tak postępował. Więc ja jestem "wstrząśnięta i zmieszana", bo zdarzyło się coś NIEMOŻLIWEGO - przez 15 lat był wredny, a teraz proszę - "książę z bajki"... Przemiana trwa już 3 tygodnie i wygląda wiarygodnie. Tylko ja nie dowierzam, bardzo się boję, że to jakaś "podpucha", że on udaje, bo boi się być sam, że robi to wszystko tylko dla dzieci, a jak zerwę całkowicie kontakt z kochankiem, to on znowu zacznie być "wrednym sobą", a tego to ja już NA PEWNO nie przeżyję. Tak na mnie naskakujecie z tym kochankiem, że on taki BEE. Ale ja jestem z nim kontakcie mailowym, mieszka daleko, w innym mieście. W REALU widzieliśmy się tylko kilka dni, ostatni raz przed wakacjami, bo ja nie potrafiłam tak dłużej i powiedziałam mu, że w REALU spotkamy się ponownie tylko i wyłącznie dopiero po moim rozwodzie, jeśli będę miała na tyle odwagi, żeby złożyć pozew rozwodowy. Także to nie jest tak, że my się ciągle gdzieś ukradkiem spotykamy i oddajemy się uciechom cielesnym, tylko rozmawiamy, rozmawiamy i rozmawiamy. I jest mi mojego kochanka żal, bo on cierpi i czeka, ale nie powiedział mi nigdy złego słowa, po prostu mnie wspiera. Gdybym mu powiedziała: "Przyjedź, znajdź pracę w moim mieście, zamieszkajmy razem" - to ON by to zrobił w ciągu kilku dni. Jestem tego pewna. A ja go odsunęłam od siebie w czasie i on czeka, a ja się z tym także męczę. Gdybym zerwała z kochankiem, to pewnie łatwiej byłoby mi się zmusić do powrotu do męża (ze względu na dobro dzieci), a tak, to mogę powiedzieć, że on jest murem, który nas oddziela. Nawet jak mąż teraz bardzo sie stara wszystko naprawić, to już nie robi to na mnie wrażenia, bo bardziej myślę o tym, że ranię mojego kochanka tym, że w sumie nic nie robię dalej sensownego ze swoim napisał/a:Ale najpierw przygotuj się na to, że możesz zostać z dziećmi SAMA. Musisz mieć je za co utrzymać, inaczej znów wylądujesz w przytułku, albo, nie daj Boże, stracisz intensywne poszukiwania pracy. Mam nadzieję, że niedługo gdzieś mnie napisał/a:Kochanka znasz kilka miesięcy, i to tylko ze sporadycznych spotkań. Jaką masz gwarancję, że młodszy od Ciebie kawaler marzy o sprowadzeniu sobie na głowę kobiety po przejściach i trójki cudzych dzieci? Tak mówi, owszem, ale słowa nic nie znaczą. Z całego serca Ci życzę, żeby kochanek okazał się wspaniałym opiekunem dla Ciebie i córeczek, ale... nie ufaj tak łatwo. Osoby takie jak Ty, poranione, wygłodzone emocjonalnie, są najlepszym kąskiem dla różnej maści znajomych w jego mieście, którzy go znają. Faktycznie jest sam i żadna dziewczyna się koło niego nie kręci. Mieszka sam w swoim mieszkaniu i jest samodzielny. Wierzę, że byłby dobry dla moich córek, ALE ja przecieżnie mam prawa zabierać córek ich prawdziwemu ojcu. Tu jest w sumie największy problem. Rozwiązaniem byłaby opieka naprzemienna, ale mój mąż i tak zrobi wszystko, żeby mi odebrać córeczki - po to, żeby inny facet nie miał z nimi kontaktu. Bo to są "jego księżniczki i on nigdy nie zgodzi się na tatusia nr 2".maja 84 napisał/a:Nie myslałaś o tym ,by z dziecmi wyprowadzić sie do kochanka, nie ufasz mu?Ufam mu, ale nie chciałam urządzać jumpingu z faceta na faceta. Myślałam o tym, żeby znaleźć pracę, wynająć jakąś tanią kawalerkę niedaleko przedszkola i tam się przeprowadzić z dziećmi. Żeby jakoś od biedy sobie finansowo radzić i wtedy wszystko na spokojnie przemyśleć BEZ męża i BEZ kochanka. Dzieci byłyby na zmianę u mnie,a na zmianę u męża. Tylko boję się, że niepodołam finansowo. BARDZO się boję... I dopiero wtedy albo powrót do męża, albo rozwód i ściągamkochanka do mojego miasta. Teraz te mocne starania męża, żeby wszystko na gwałt naprawić, wywołują u mnie TYLKO agresję i poczucie winy, że on po 15 latach nagle potrafił się zmienić (choć bardzo dużo go to kosztuje), a we mnie coś pękło i nie potrafię wybaczyć, chociaż chcę :-/ Może powinnam zostawic obu i po prostu być SAMA???maja 84 napisał/a:Zastanawia mnie dlaczego poszłaś do osrodka interwencji a nie do kochanka,który traktowal was jako "całość", moim zdaniem oszukiwałaś i jednego i drugiego mężczyznę, mialaś męża, który wiedział o romansie i nie zerwałaś z kochankiem,zwodziłas kochanka a nie bylas gotowa z nim byc, kochanek mial byc tylko facetem do zabawy? A mąż do utrzymyywania Ciebie? Jeżeli bedziesz tak lawirować miedzy tymi facetami w rezultacie stracisz obu, bo nie jesteś uczciwa i w stosunku do męża i w stosunku do poszłam zamiast do ośrodka do kochanka, bo:- mieszka na drugim końcu Polski, a awantura wynikła nagle i musiałam się szybko z trójką dzieci ewakuowac z domu,- nawet gdyby mieszkał w tym samym mieście, to nie wprowadziłabym się do niego przed rozwodem. kaisa_malene napisał/a:A ja się zastanawiam, czy nie lepiej się wyprowadzić samej póki co, ustatkować i usamodzielnić i dopiero wtedy wziąć dzieci pod opiekę. Zanim sąd rozstrzygnie całą sprawę, da wam rozwód, przyzna dzieci (prawdopodobnie Tobie, bo jesteś matką i zostałaś przez męża pobita), Ty zdążysz już choć trochę stanąć na nogi. I właśnie: czemu nie wyślesz dzieci do przedszkola? Mogłabyś wtedy się wyprowadzę bez dzieci, to mój mąż już mi ich nie odda. Mogę o tym zapomnieć. A żeby móc się wyprowadzić z dziećmi, muszę pracować. Koło się zamyka: niezależność = praca... NIGDY nie zostawię dzieci całkowicie u ojca. Mogę się tylko zgodzić na opiekę 84 napisał/a:Jeżeli zostaniesz z mężem to nie ma opcji, kochanek - przyjaciel wspierający slowem, to zero kontaktu z kochankiem, taki przyjaciel nie przejdzie u męża a wszelką próbe kontaktu odbierze jako romans. Jak Ty własciwie chcesz naprawiać ten związek " mając " przyjaciela w kochanku? Po czymś takim nie ma przyjaźni. Jesteś z mężem, juz nigdy nie porozmaiwasz z kochankiem, dasz rade? Jak nie, bierz dzieci i od razu odejdź, po co sie wrócę do męża, to będę miała szlaban na rozmowy internetowe z kochankiem i będę musiała się tego trzymać. Ale NIE wyobrażam sobie dalszego życia bez rozmów z nim :-/ W sumie tylko te rozmowy trzymały mnie ostatnie miesiące "na powierzchni". Widocznie jednak jestem "kobietą-bluszczem", a powinnam być bardziej napisał/a:Twoja sytuacja jest identyczna jak sytuacja pewnej kobiety matki dwojga dzieci, którą poznałem w pracy, oczywiście inicjatywa z jej strony, że chce odejść od męża, że się we mnie zakochała. I to trwa ponad rok. A tej pani poznanej w pracy powiedzialem ostatecznie "jak uporasz sie ze swoimi sprawami i z sobą to odezwij sie" Wiem, że na Nią to nie zadziałało. Taka kobiet, która jest w nie udanym małżeństwie poznając kawalera czego może chcieć: pocieszenia, zrozumienia, słodkich spędzonych chwil z kimś kto da Jej to czego nigdy nie miała od swojego męża, czyli czułości, namiętności a słowa takiej kobiety są gówno warte, to tylko słowa na przetrzymanie swojej ofiary, żeby za szybko nie uciekła. Tak sie dzieje jak mężatki mają kryzys w BARDZO dziękuję Ci za ten post. Nie wiesz, jak dużo dał mi do myślenia. Myślicie, że ja nie miałam wyrzutów sumienia przez te miesiące? Kochanek jest kawalerem i jego rodzina będzie zła, że sobie wziął rozwódkę z trójką dzieci, zamiast stworzyć NORMALNĄ STATYSTYCZNIE rodzinę. Rodzicom jeszcze nic nie mówił, tylko jego najlepszy przyjaciel jest w to wszystko wtajemniczony. I mu się dziwi, ale szanuje jego uczucia. Jestem egoistką, bo zakochałam się w kawalerze? Lepiej byłoły w rozwodniku...nymphe napisał/a:Masz 36 lat i jesteś na rozdrożu nie wiesz co zrobić, to można zrozumieć, ale właśnie jak tutaj jedna netkobietka napisała po co dawałaś sobie robić kolejne dzieci skoro mąż tobą poniewierał i psychicznie cię poniżał??Na zdrowy rozsądek jak ktoś komuś sprawia przykrość jakakolwiek by to niebyła to jest jakiś uraz wewnętrzny do tej osoby i nic już nie jest jak wcześniej ale mi się wydaje że nie było źle , dostawałaś te grosze ale widocznie mało ci było, nie wierzę że nie miałaś na fryzjera czy jakieś kosmetyki czy perfumki. A kiedy ma się troje dzieci na utrzymaniu to trzeba sobie zdawać sprawę że nie na wszystkie przyjemności człowiek może sobie co do rodziny to twoi bliscy nie wierzę żeby ci nie pomogli wiedząc że mąż traktuje cię jak śmiecia! W takich sytuacjach zawsze znajdzie się ktoś kto się za tobą wstawi, ludzie ...Dwie pierwsze córki miałam planowane, a trzecia to była tzw. "niespodzianka". Przy dwójce pierwszych dzieci jeszcze wierzyłam, że może się jeszcze jakoś poukłada. W trzeciej ciąży przepłakałam 4 miesiące, że będę z nim miała jeszcze jedno dziecko. Miałam depresję. Ale w końcu ogarnęłam się i powiedziałam sobie, że jakoś to przetrwam. Teraz ta najmniejsza, to największy śmieszek w calym domu, takie słoneczko, które rozświetla każdy mrok jednym swoim uśmiechem. Co do wydatków, to dostawałam od męża przez lata faktycznie grosze, które wystarczały TYLKO na jedzenie. O ciuchach/fryzjerze mogłam zapomnieć, chyba, że sama sobie dorobiłam opiekując się dodatkowymi dziećmi w moim domu. To było straszne, to rozdwojenie - na koncie kilka tysięcy na jego gadżety elektroniczne, a z tego 300zł na jedzenie i inne wydatki (tygodniowo). Mam do niego wielki uraz z tego powodu. Takich rzeczy łatwo się nie bliscy wiedzieli, co się dzieje, ale: "taki los kobiety" i "ciesz się, że masz męża, który dobrze zarabia, nie pije, nie bije i dba o dzieci". Nie było z nimi dyskusji :-/ Teraz jest za to afera w calej rodzinie: "on był taaaaki dobry, a ona znalazła sobie kochanka". Tak, bylam tchórzem i rozwiązałam to w beznadziejny sposób, żeby podbudować swoje wątłe i prawie umarłe ego. agau napisał/a:Zresztą, jak można rozpoczynać związek o kłamstw, oszustw, ukrywania się po kątach? Szkoda czasu, a ego i tak w końcu przestanie puchnąć. Dlatego droga autorko, wydaje mi się, że jesteś nie w porządku zarówno wobec siebie, jak i wobec kochanka. Owszem, nie mam nic przeciwko temu, by ludzie próbowali układać sobie życie raz jeszcze, ale najpierw zamknij jeden rozdział, a dopiero potem zacznij drugi. Pozdrawiam Tak, nie czuję się w porządku, dlatego chciałabym w końcu żyć DOBRZE. Nie wiecie, jak bardzo boli mnie życie w stanie takiego "zawieszenia".DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE WYPOWIEDZI, SĄ DLA MNIE BEZCENNE.................................................................................................................................... 30 Odpowiedź przez dorim 2011-11-07 13:48:38 dorim Dobry Duszek Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-10-20 Posty: 129 Wiek: 33 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... trzymam kciuki żebyś znalazła pracę jak najszybciej i podjęła najlepsza dla ciebie decyzjęznalazłam tu wiele komentarzy które cie potępiają za nawiązanie romansu podczas trwania małżeństwa ale czytając twoja historię myślę że wiele kobiet tak by postąpiło ( to oczywiście moje zdanie ) bo każda chce się czuć kochana a nie poniżanaja bym w męża zmianę nie uwierzyła tak lekko jak nie zaryzykujesz, nie przekonasz się............ 31 Odpowiedź przez SzaraMyszka20 2011-11-07 18:36:10 SzaraMyszka20 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zawód: studentka Zarejestrowany: 2011-02-15 Posty: 1,208 Wiek: 26 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... to mi wytłumaczcie jedno... Kilka razy przewinelo sie zdanie ze maz kocha dzieci. Jakie tu ich dobro jak ponizal zone i robil jej awantury wlasnie w obecnosci dzieci? Ja mysle ze to zwyczajny tyran zaslaniajacy sie wiarą. Jakim trzeba bych ch*** zeby uderzyc kobiete? To zwyczajny despota ktory nie znosi sprzeciwu ani odrobiny samowoli o siebie, Twoje dzieci i tak nie beda szczesliwem jesli dzbanek sie rozstrzaskal i kropelka mu nie przywróci dawnej swietnosci. Znajdz sobie prace, nianke i oznajmij tyranowi ze skoro tak kcoha dzieci to niech zaplaci polowe miesiecznej pensji niani. On postwil warunki to i Ty je postaw. A najlepiej skontaktuj sie z adwokatem i dowiedz sie co mozesz zrobic w tej sytuacji od strony prawnej. Skoro maz pracuje przysluguja Ci alimenty na dzieci chociazby... Możesz podciąć mi skrzydła. Nie są mi potrzebne by latać 32 Odpowiedź przez bella24 2011-11-07 18:55:59 bella24 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-07 Posty: 3 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść...hmm jezeli nie kochasz meza a tego drugiego nad czym sie zastanawiac???hmm czytalam twoj post ze lzami w oczach i mysla ze u mnie ZACZYNA byc tak samo jak u ciebie i na twoim miejscu zwinelabym sie...nie dalabym mu sie tym ze wierzysz w to ze bedzie inaczej powodzenia i podejmij sluszna decyzje:)trzymam kciuki 33 Odpowiedź przez moonway 2011-11-08 09:19:28 Ostatnio edytowany przez moonway (2011-11-08 09:21:31) moonway Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-06 Posty: 20 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść...Czy myślicie, że jest jakikolwiek sens żyć z mężem pod jednym dachem, jeżeli go już nie kocham i wydaje mi się, że nigdy nie pozwolę na to, aby między nami był jakikolwiek kontakt fizyczny? Teraz nie pozwalam mu się nawet przytulić, bo taki mam uraz do niego. I nie wyobrażam sobie zmiany w tym temacie w przyszłości. Czy warto tak żyć TYLKO DLA DZIECI??? Mąż mówi, że może rok czasu poczekać z seksem, tylko, żebym się z nim nie rozwodziła. Przecież to nie jest normalne??? 34 Odpowiedź przez Wielokropek 2011-11-08 09:45:44 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2011-11-08 09:46:12) Wielokropek 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-03-01 Posty: 26,051 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... A co dla Ciebie jest normalne? Jeśli mogę coś doradzić, idź na własną terapię, bo póki co sama nie wiesz, co jest dla Ciebie najważniejszym: czy kasa, czy mieszkanie, czy "dobro" dzieci, czy godność, czy uczciwość. Wszystko Ci się miesza (jeśli jest prawdą to, co napisałaś), a Ty się miotasz. Zadajesz retoryczne pytania. Po co? Jeśli ktoś chce, znajdzie ktoś nie chce, znajdzie powód."Sztuka życia polega na tym, by dostrzec swoje ograniczenia i słabości." Robert Rutkowski 35 Odpowiedź przez marena7 2011-11-08 10:45:55 marena7 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zawód: tarepeuta uzależnień Zarejestrowany: 2010-12-20 Posty: 1,447 Wiek: 58 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść...Jesli masz taki uraz do męża, to nie warto tak żyć. Ale odradzam też powierzenie swojego i dzieci losu kochankowi. Co więc zostaje? Chyba niezależność. Możesz? Potrafisz? 36 Odpowiedź przez moonway 2011-11-08 12:59:18 Ostatnio edytowany przez moonway (2011-11-08 13:01:04) moonway Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-06 Posty: 20 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... marena7 napisał/a:Jesli masz taki uraz do męża, to nie warto tak żyć. Ale odradzam też powierzenie swojego i dzieci losu kochankowi. Co więc zostaje? Chyba niezależność. Możesz? Potrafisz?tak, doszłam do wniosku, że usamodzielnienie się to jedyne sensowne w tej sytuacji rozwiązanie. Za kilka dni zaczynam pracę i z całych sił postaram się być niezależna finansowo, bo teraz to nawet na głupie podpaski muszę się prosić z poczuciem winy, że coś chcę od niego... Jak będę mieć własne pieniądze, to będę miała bardziej obiektywne spojrzenie na moją sytuację. Choćbym miała oddawać większość mojej wypłaty na opiekunkę, to usamodzielnienie się będzie teraz dla mnie najważniejsze. 37 Odpowiedź przez szejker 2011-11-08 20:08:40 szejker Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-08 Posty: 11 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... Witajszczerze współczuję , bo w pełni Cię rozumiem , sama jestem w bardzo podobnej sytuacji. Może zacznę od prawie 15 lat po ślubie - 2 dzieci. Mój mąż całe życie był o mnie chorobliwie zazdrosny, dzikie awantury, kontrola na kazdym kroku , tłumaczenie się z rozmów, z kontaktów z współpracownikami w pracy ..... koszmar . nawet jak ktoś zadzwoni do mnie niespodziewanie muszę sie tłumaczyć , pytania czy zdtradzam no bo przecież muszę itp itp koszmar , nauczyłam sie ukrywać swoje uczucia przed nim , nie pokazuję ze coś mnie interesuje bo zaraz będzie zniszczone i tak żyłam i znosiłam długo.... aż pewnego dnia 3 lata temu dojrzał mnie kolega z pracy .... też żonaty - niestety, powiem tylko , że przeżyliśmy razem 2,5 roku cudownego związku , codzienne rozmowy przez tel po parę godzin , razem w pracy , naprawdę spedzaliśmy razem mnóstwo czasu , kradliśmy każdą chwilę , on mój kochanek ja jego kochanka .... potępicie a potępiajcie , w nosie to mam , przez ten okres czasu naprawdę żyłam ..... nikt mi tego nie odbierze , tych chwil , rozmów ... to przyjaciel , kumpel , powiernik i kochanek. dziś z nim się rozstałam bo obok miłości było cierpienie gdy wracał do rodziny ..... nie wiem może każda kochanka ma wątpliwości... u mnie było dużo ... od początku naszego związku wiedzieliśmy , ze dla dobra jego rodziny i mojej nigdy nie będziemy razem ... że tak musi być i tyle , tylko ,że ja nie zniosłam tego , brakło mi sił . dziś powiedziałam koniec , on to uszanował i tyle.... a ja cierpię , że brakło mi sił, cierpię bo nie jestem z nim, cierpię bo nie ma dla nsa przyszłości ...Moonway , wiem tylko jedno gdybym nie zdecydowała się zdradzić męża dzis byłabym zniszcona, nie poznałabym cudownego życia , nic mi tych chwil nie zabierze ....... nawet jak do końca życia będę cierpiała z powodu miłości do kochanka ...zawalcz o swoje szczęście ( bo ja nie mam odwagi ) , bo inaczej skończysz u boku faceta , który po pół roku składania obietnic , znowu będzie cię poniżał , wiem bo przechodziłam setki razy ze swoim mężem taką sytuację . Mój mąż nie wie o kochanku - zabiłby mnie !!!! wiem na pewno , wyprowadzę się też mnie zniszczy , a Twój mąż przynajmniej wie , więc połowa drogi za Tobą , teraz kolejny krok , powiedziałaś A powiedz B ...A ja jestem nieszczęśliwa ! 38 Odpowiedź przez moonway 2011-11-08 23:58:21 moonway Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-06 Posty: 20 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... szejker napisał/a:tylko ,że ja nie zniosłam tego , brakło mi sił . dziś powiedziałam koniec , on to uszanował i tyle.... a ja cierpię , że brakło mi sił, cierpię bo nie jestem z nim, cierpię bo nie ma dla nas przyszłości ...Moonway , wiem tylko jedno gdybym nie zdecydowała się zdradzić męża dzis byłabym zniszcona, nie poznałabym cudownego życia , nic mi tych chwil nie zabierze ....... nawet jak do końca życia będę cierpiała z powodu miłości do kochanka ... jestem nieszczęśliwa !Witaj szejker... Twój kochanek tak "po prostu USZANOWAŁ" Twoją decyzję??? Żadnych sprzeciwów? Dziwne to jest dla mnie bardzo. Zastanów się, czy powinnaś zrywać z nim kontakt, jeśli jest dla Ciebie powietrzem. Pozostańcie chociaż przyjaciółmi. Nadal pracujecie razem? A dlaczego nie układa mu się z żoną? 39 Odpowiedź przez daria1968 2011-11-09 17:14:25 daria1968 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-03-02 Posty: 1,325 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść...Ciągle szukamy miłości nie wiele o niej wiedząc. Może być tak że Ty kochasz kochanka - a czy kochanek kocha Ciebie? To że z Tobą uprawia seks wcale o tym nie jakiś czas daj sobie na wstrzymanie -poobserwuj tego kobiet właśnie dla kochanków się rozwodzi a potem jest płacz i zgrzytanie jeszcze są dzieci. 40 Odpowiedź przez szejker 2011-11-09 17:52:34 szejker Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-08 Posty: 11 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... moonway napisał/a:szejker napisał/a:tylko ,że ja nie zniosłam tego , brakło mi sił . dziś powiedziałam koniec , on to uszanował i tyle.... a ja cierpię , że brakło mi sił, cierpię bo nie jestem z nim, cierpię bo nie ma dla nas przyszłości ...Moonway , wiem tylko jedno gdybym nie zdecydowała się zdradzić męża dzis byłabym zniszcona, nie poznałabym cudownego życia , nic mi tych chwil nie zabierze ....... nawet jak do końca życia będę cierpiała z powodu miłości do kochanka ... jestem nieszczęśliwa !Witaj szejker... Twój kochanek tak "po prostu USZANOWAŁ" Twoją decyzję??? Żadnych sprzeciwów? Dziwne to jest dla mnie bardzo. Zastanów się, czy powinnaś zrywać z nim kontakt, jeśli jest dla Ciebie powietrzem. Pozostańcie chociaż przyjaciółmi. Nadal pracujecie razem? A dlaczego nie układa mu się z żoną?niestety nadal pracujemy razem , codziennie patrzę na niego i serce mi pęka .... krzycze , płaczę w duchu a na zewnątrz do wszystkich się uśmiecham.....uszanował - tak , chyba tak , po tym jak mu z gruchy ni z pietruchy powiedziałam , że to nie ma sensu , to tylko zapytał się czy to koniec , ja na to , że chyba tak , to tylko stwierdził , że on niczego nie żałuje .... i się rozłączył .....wiem ,że to nie ma sensu ..... bo jak wpadnę to mąż mnie zabije , nie ma dla nas żadnej przyszłości , serce pęka ale chyba nie mam wyboru, nie wiem czy podjęłam dobra decyzję , jeżeli chodzi o rozsadek to napewno tak, jeżeli chodzi o emocje , uczucia, bliskość , to nie..... jestem w kawałeczkach a tego bólu nie da się znieść , i wydaje mi się , że on teraz jest na mnie wściekły, i wiem ,że napewno do mnie się nie odezwie , nie zaczepi , żeby być nadal razem ..... czasami mam chwile , że żałuje tak bardzo swojej decyzji .... tak bardzo ..... z drugiej strony zastanawiam sie po co to zrobiłam ? jak czekam na sygnał od niego , za chwilę myślę , że jednak to był dobry krok .... tylko czasami jest mi tak cholernie przykro , że nawet o mnie nie zawalczy.... czyli co 2,5 roku słuchałam kłamstw od niego ? był aż tak obłudny .... przeciez nawet najlepszy seks w trakcie takiego czasu sie znudzi .....z żoną mu sie nie układa od dawna ( znam kobietę ze sporadycznych spotkań ) typ królowej , wszystko dla mnie poddani ..... no i seks , wspłżyja raz na pół roku i to nie jest tak ,że to się zaczęło ode mnie , ona podobno tak ma , dla niej seks moze nie istnieć .... do tego nałożyło się trochę problemów on liczył na nią ona go zawiodła i to tak bardzo ,że nie potrafijej wybaczyć , nawet po tylu latach .... a sytuacja miała miejsce ok 6 lat temu ..... kocham go bardzo i nie porafię , żeć z nim ani bez niego 41 Odpowiedź przez szejker 2011-11-09 18:00:30 szejker Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-08 Posty: 11 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... daria1968 napisał/a:Ciągle szukamy miłości nie wiele o niej wiedząc. Może być tak że Ty kochasz kochanka - a czy kochanek kocha Ciebie? To że z Tobą uprawia seks wcale o tym nie jakiś czas daj sobie na wstrzymanie -poobserwuj tego kobiet właśnie dla kochanków się rozwodzi a potem jest płacz i zgrzytanie jeszcze są ,że seks to nie wszystko ale u nas było tak ,że rozmawialiśmy o wszystkim i to całymi dniami , o problemach w domu - ba nawet dawaliśmy sobie rady jak je rozwiązywać , o dzieciach, o pracy , o naszych zainteresowaniach ( on ma hobby i ja też ) , o jego znajomych o moich znajomych o seksie o polityce , o wszystkim ....naprawde było fajnie tylko mi towarzyszyło czasami takie rozdarcie .... którego nie potrafie ukoic niczym , wydawało mi się , ze rozstanie mi pomoże ..... już nie wiem co mam robić , zawsze mi powtarzał , ze tak łatwo to sie go nie pozbędę , ze mnie nigdy nie puści od siebie .... a tak łatwo pozwolił mi odejść , jestem głupia .... 42 Odpowiedź przez szejker 2011-11-09 18:20:49 szejker Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-08 Posty: 11 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... szejker napisał/a:daria1968 napisał/a:Ciągle szukamy miłości nie wiele o niej wiedząc. Może być tak że Ty kochasz kochanka - a czy kochanek kocha Ciebie? To że z Tobą uprawia seks wcale o tym nie jakiś czas daj sobie na wstrzymanie -poobserwuj tego kobiet właśnie dla kochanków się rozwodzi a potem jest płacz i zgrzytanie jeszcze są ,że seks to nie wszystko ale u nas było tak ,że rozmawialiśmy o wszystkim i to całymi dniami , o problemach w domu - ba nawet dawaliśmy sobie rady jak je rozwiązywać , o dzieciach, o pracy , o naszych zainteresowaniach ( on ma hobby i ja też ) , o jego znajomych o moich znajomych o seksie o polityce , o wszystkim ....naprawde było fajnie tylko mi towarzyszyło czasami takie rozdarcie .... którego nie potrafie ukoic niczym , wydawało mi się , ze rozstanie mi pomoże ..... już nie wiem co mam robić , zawsze mi powtarzał , ze tak łatwo to sie go nie pozbędę , ze mnie nigdy nie puści od siebie .... a tak łatwo pozwolił mi odejść , jestem głupia ....piszcie do mnie wtedy jest chyba łatwiej 43 Odpowiedź przez dorim 2011-11-10 15:15:01 dorim Dobry Duszek Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-10-20 Posty: 129 Wiek: 33 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... szejkerżyczę ci szczęścia i trzymam kciukitwoja historia mnie wzruszyła i jest w niej troszkę z mojego życia jak nie zaryzykujesz, nie przekonasz się............ 44 Odpowiedź przez vikita 2011-11-10 16:01:41 vikita Słodka Czarodziejka Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-10-25 Posty: 167 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... moonway napisał/a:Tak na mnie naskakujecie z tym kochankiem, że on taki BEE. Ale ja jestem z nim kontakcie mailowym, mieszka daleko, w innym mieście. W REALU widzieliśmy się tylko kilka dni, ostatni raz przed wakacjami, bo ja nie potrafiłam tak dłużej i powiedziałam mu, że w REALU spotkamy się ponownie tylko i wyłącznie dopiero po moim rozwodzie, jeśli będę miała na tyle odwagi, żeby złożyć pozew rozwodowy. Także to nie jest tak, że my się ciągle gdzieś ukradkiem spotykamy i oddajemy się uciechom cielesnym, tylko rozmawiamy, rozmawiamy i rozmawiamy. I jest mi mojego kochanka żal, bo on cierpi i czeka, ale nie powiedział mi nigdy złego słowa, po prostu mnie wspiera. Gdybym mu powiedziała: "Przyjedź, znajdź pracę w moim mieście, zamieszkajmy razem" - to ON by to zrobił w ciągu kilku dni. Jestem tego pewna. A ja go odsunęłam od siebie w czasie i on czeka, a ja się z tym także męczę. Gdybym zerwała z kochankiem, to pewnie łatwiej byłoby mi się zmusić do powrotu do męża (ze względu na dobro dzieci), a tak, to mogę powiedzieć, że on jest murem, który nas oddziela. Nawet jak mąż teraz bardzo sie stara wszystko naprawić, to już nie robi to na mnie wrażenia, bo bardziej myślę o tym, że ranię mojego kochanka tym, że w sumie nic nie robię dalej sensownego ze swoim piszesz, że bardzo kochasz nowego partnera. W realu widzieliście się tylko kilka razy... myślę, że to nie jest wystarczające aby określić swoje uczucia... Mówisz, że dużo rozmawiacie, ale te "net rozmowy" nie pokażą Ci prawdziwego oblicza drugiej osoby. Moim zdaniem, kochasz wyobrażenie o człowieku różnym od męża, a nie znajomi znają tego mężczyznę z ulicy. Zastanów zaś do męża - trafiłaś na oprawcę, postaraj się o rozwód lub separację dla własnego dobra. On się nie zmieni. 45 Odpowiedź przez Ancia31 2011-11-10 17:07:19 Ancia31 Dobry Duszek Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-10-25 Posty: 111 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść...Czytając tą historię to tak jakbym czytała o sobie o swoim małżenstwie. róznica taka ze kocham i kochalam przed slubem nie meza a kogos innego nie zdradzilam nigdy chociaz czasami z tesknoty kto wie..... poki co walcze o rozwod po tym bede myslala o mojej miłosci ze wzgledu na dziecko nie chce aby cierpialo po rozwodzie bede miala prace niezalezna moge szukac szczescia ale nie teraz kiedy wszystko wrze...... 46 Odpowiedź przez szejker 2011-11-10 19:56:13 szejker Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-08 Posty: 11 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... vikita napisał/a:moonway napisał/a:Tak na mnie naskakujecie z tym kochankiem, że on taki BEE. Ale ja jestem z nim kontakcie mailowym, mieszka daleko, w innym mieście. W REALU widzieliśmy się tylko kilka dni, ostatni raz przed wakacjami, bo ja nie potrafiłam tak dłużej i powiedziałam mu, że w REALU spotkamy się ponownie tylko i wyłącznie dopiero po moim rozwodzie, jeśli będę miała na tyle odwagi, żeby złożyć pozew rozwodowy. Także to nie jest tak, że my się ciągle gdzieś ukradkiem spotykamy i oddajemy się uciechom cielesnym, tylko rozmawiamy, rozmawiamy i rozmawiamy. I jest mi mojego kochanka żal, bo on cierpi i czeka, ale nie powiedział mi nigdy złego słowa, po prostu mnie wspiera. Gdybym mu powiedziała: "Przyjedź, znajdź pracę w moim mieście, zamieszkajmy razem" - to ON by to zrobił w ciągu kilku dni. Jestem tego pewna. A ja go odsunęłam od siebie w czasie i on czeka, a ja się z tym także męczę. Gdybym zerwała z kochankiem, to pewnie łatwiej byłoby mi się zmusić do powrotu do męża (ze względu na dobro dzieci), a tak, to mogę powiedzieć, że on jest murem, który nas oddziela. Nawet jak mąż teraz bardzo sie stara wszystko naprawić, to już nie robi to na mnie wrażenia, bo bardziej myślę o tym, że ranię mojego kochanka tym, że w sumie nic nie robię dalej sensownego ze swoim piszesz, że bardzo kochasz nowego partnera. W realu widzieliście się tylko kilka razy... myślę, że to nie jest wystarczające aby określić swoje uczucia... Mówisz, że dużo rozmawiacie, ale te "net rozmowy" nie pokażą Ci prawdziwego oblicza drugiej osoby. Moim zdaniem, kochasz wyobrażenie o człowieku różnym od męża, a nie znajomi znają tego mężczyznę z ulicy. Zastanów zaś do męża - trafiłaś na oprawcę, postaraj się o rozwód lub separację dla własnego dobra. On się nie jeżeli chodzi o męża to ja też uważam ze powinnaś go zostawić on sie nie zmieni to taki charakter , jak nawet bedzie dobrze jakiś czas to w koncu cos w nim pęknie pod wpływem chwili i jeszce Ci krzywde zrobi...co do kochanka to wiem z autopsji , ze ludzie czasami znaja sie 5 lat i nic z tego nie ma , a czasami o miesiacu znajomości biorą ślub i żyją długo i szczęśliwie....jezeli jestes pewna faceta ( a tak naprawde nigy nie będziesz czy będziecie żyli razem 10 lat czy trzy miesiące ) i wszystko zależy od Ciebie zrób cos i nie zmarnuj swojego szczęścia ( tak jak zrobiłam to ja - bo watpliwości itp.....) amiętaj życie jest tylko jedno .... a im wczesniej to zrobisz to i dla dzieci lepiej , jak są małe szybko zaakceptyją nowe życie bez zbednych żali, bo poprostu są małe i szybko sie zaaklimatyzuja i pogodzą z nowa sytuacją .....jeżeli nic nie zrobisz - jak spędzisz swoje życie , u boku męża i dorastajacych dzieci dzień w dzień , zastanawiając sie co by było gdyby .... jak długo będziesz cierpieć rozważając tysiac możliwości .... ? to jest twoja wizja życia .....miej w nosie co wszyscy pisza o kochankach , że go nie znasz itp .... byc moze , ze maja rację ale czy swojego męża tak dobrze znałaś ? urodziłaś mu dzieci i co ? okazał się taki cudowny dla Ciebie ? nigdy nie jesteśmy w stanie prześwietlić drugiego człowieka ani prawowitego męża ani przyjaciół ani kochanków .... oczywiście musisz mieć świadomość , ze gdy przychodzi dzień powszedni rodza sie problemy , troski ale jak jest uczucie łatwiej je znieść ... a teraz tez masz problemy dnia codziennego i co znosisz je z mężem którego nie kochasz , który Cie nie kocha , i nie potrafi uszanować .Porozmawiaj poważnie z kochankiem , ułóżcie plan jak wszystko zorganizować , przemyślcie całą sytuacje na chłodno z tysiącem rozwiązań , obgadajcie 500 razy, tak aby nadchodzace problemy i mało przyjemne sytuacje nie popsuły relacji między Wami i do dzieła ...a tak naprawde w najgorszym przypadku to poprostu bedziesz WOLNA !!!!!! 47 Odpowiedź przez daria1968 2011-11-12 22:46:32 daria1968 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-03-02 Posty: 1,325 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść...szejker czy mężczyzna który oszukuje swoją żone zasługuje na takie"oddanie" z Twojej strony?Oszukuje żonę,będzie oszukiwał to zawsze żony są złe,trudno się dogadać - takie pierdoły opowiadają aby móc chociaż trochę sobie "postukać".J każda kochanka myśli że jej sytuacja jest inna... 48 Odpowiedź przez szejker 2011-11-14 22:06:48 szejker Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-08 Posty: 11 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... daria1968 napisał/a:szejker czy mężczyzna który oszukuje swoją żone zasługuje na takie"oddanie" z Twojej strony?Oszukuje żonę,będzie oszukiwał to zawsze żony są złe,trudno się dogadać - takie pierdoły opowiadają aby móc chociaż trochę sobie "postukać".J każda kochanka myśli że jej sytuacja jest inna...masz rację , a ja w to wszystko uwierzyłam , dałam sie wciągnąć a teraz mam złamane serce.... z drugiej strony bardzo dobrze mi tak głupia dałam sie złapać szukałam uczucia a dostałam ułudę i cierpienie... kiedy przestanie boleć ? 49 Odpowiedź przez annaJo 2011-11-14 22:50:43 annaJo Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zawód: wyuczony gruntownie Zarejestrowany: 2011-10-11 Posty: 1,531 Wiek: piękny Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... szejker napisał/a:daria1968 napisał/a:szejker czy mężczyzna który oszukuje swoją żone zasługuje na takie"oddanie" z Twojej strony?Oszukuje żonę,będzie oszukiwał to zawsze żony są złe,trudno się dogadać - takie pierdoły opowiadają aby móc chociaż trochę sobie "postukać".J każda kochanka myśli że jej sytuacja jest inna...masz rację , a ja w to wszystko uwierzyłam , dałam sie wciągnąć a teraz mam złamane serce.... z drugiej strony bardzo dobrze mi tak głupia dałam sie złapać szukałam uczucia a dostałam ułudę i cierpienie... kiedy przestanie boleć ?Szejker, lepiej jest kochać krótko niż nie kochać wcale. Cierpienie zawsze mam towarzyszy, ale przecież to wspaniałe, że przeżyłaś cudowne 2,5 roku. O ileż Twoje życie byłoby uboższe, gdyby nie ta miłość. 50 Odpowiedź przez szejker 2011-11-15 16:39:10 Ostatnio edytowany przez szejker (2011-11-15 16:44:52) szejker Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-08 Posty: 11 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... annaJo napisał/a:szejker napisał/a:daria1968 napisał/a:szejker czy mężczyzna który oszukuje swoją żone zasługuje na takie"oddanie" z Twojej strony?Oszukuje żonę,będzie oszukiwał to zawsze żony są złe,trudno się dogadać - takie pierdoły opowiadają aby móc chociaż trochę sobie "postukać".J każda kochanka myśli że jej sytuacja jest inna...masz rację , a ja w to wszystko uwierzyłam , dałam sie wciągnąć a teraz mam złamane serce.... z drugiej strony bardzo dobrze mi tak głupia dałam sie złapać szukałam uczucia a dostałam ułudę i cierpienie... kiedy przestanie boleć ?Szejker, lepiej jest kochać krótko niż nie kochać wcale. Cierpienie zawsze mam towarzyszy, ale przecież to wspaniałe, że przeżyłaś cudowne 2,5 roku. O ileż Twoje życie byłoby uboższe, gdyby nie ta na pewno masz rację , ale przez to wcale mi nie jest lepiej .... ani łatwiej.... tylko czuje sie oszukana ..... dlaczego pozwolił mi tak łatwo odejść ? dlaczego nawet sie nie postarł ? byłam jego zabawką , gdy ja naprawde szczerze kochałam ... powiedzcie mi to moja głupota , że wierzyłam w jego uczucia do siebie , czy poprostu mam pecha i pokochałam zwykłego drania , codziennie go widzę , ja jestem zdołowana ( chociaż staram sie aby nie było po mnie widać , ale on wie, zna mnie bardzo dobrze ) , a on chodzi zadowolony z życia .... przynajmniej mam takie wrażenie .....dlaczego nie zadzwoni nie napisze sms, przeciez na pamięć zna mój nr telefonu, zna mojego e maila, nawet nie zapyta skąd moja decyzja i dlaczego .... 51 Odpowiedź przez Anhedonia 2011-11-15 19:04:18 Anhedonia 100% Netkobieta Nieaktywny Zawód: oligofrenopedagog Zarejestrowany: 2010-11-16 Posty: 5,896 Wiek: Over (?) 50 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... szejker napisał/a:daria1968 napisał/a:Oszukuje żonę,będzie oszukiwał Ciebie...tylko czuje sie oszukana ..... dlaczego pozwolił mi tak łatwo odejść ? dlaczego nawet sie nie postarł ? byłam jego zabawką ,(...)dlaczego nie zadzwoni nie napisze sms, przeciez na pamięć zna mój nr telefonu, zna mojego e maila, nawet nie zapyta skąd moja decyzja i dlaczego ....szejker - Ty kpisz czy o drogę pytasz?Chyba już otrzymałaś odpowiedź?I dlaczego uważasz, że ma Ci być lżej lub łatwiej? Nie słyszałaś, że na cudzym nieszczęściu swego szczęścia się nie zbuduje? To masz nauczkę i przyjm ją na klatę. Pluń na niego i zajmij się tym by TWOJE życie sprawiało Ci radość i satysfakcję "Panie, daj mi SIŁĘ, abym zmienił to, co zmienić mogę, daj mi CIERPLIWOŚĆ, abym zniósł to czego zmienić nie mogęi daj mi MĄDROŚĆ, bym odróżnił jedno od drugiego." Oetinger 52 Odpowiedź przez annaJo 2011-11-15 19:32:51 annaJo Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zawód: wyuczony gruntownie Zarejestrowany: 2011-10-11 Posty: 1,531 Wiek: piękny Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... szejker napisał/a:wiesz na pewno masz rację , ale przez to wcale mi nie jest lepiej .... ani łatwiej.... tylko czuje sie oszukana ..... dlaczego pozwolił mi tak łatwo odejść ? dlaczego nawet sie nie postarł ? byłam jego zabawką , gdy ja naprawde szczerze kochałam ... powiedzcie mi to moja głupota , że wierzyłam w jego uczucia do siebie , czy poprostu mam pecha i pokochałam zwykłego drania , codziennie go widzę , ja jestem zdołowana ( chociaż staram sie aby nie było po mnie widać , ale on wie, zna mnie bardzo dobrze ) , a on chodzi zadowolony z życia .... przynajmniej mam takie wrażenie .....dlaczego nie zadzwoni nie napisze sms, przeciez na pamięć zna mój nr telefonu, zna mojego e maila, nawet nie zapyta skąd moja decyzja i dlaczego ....Trudno powiedzieć czy byłaś zabawką, raczej nie bo 2,5 roku to dość długi okres. Nie planowaliście wspólnego życia, więc nawet nie rozmawiając o tym, chyba liczyliście się z tym, że prędzej czy później będziecie musieli czy chcieli to zakończyć. Aż dziwne, że tak długo udało się Wam to utrzymać w nieco inaczej przeżywają takie sytuacje, sądzę że podejmując decyzję nadszarpnęłaś jego poczucie męskości. Duma nie pozwala mu na okazywanie tego co czuje, zreszta co czuje wie tylko on sam. 53 Odpowiedź przez szejker 2011-11-15 19:52:01 szejker Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-08 Posty: 11 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... Anhedonia napisał/a:szejker napisał/a:daria1968 napisał/a:Oszukuje żonę,będzie oszukiwał Ciebie...tylko czuje sie oszukana ..... dlaczego pozwolił mi tak łatwo odejść ? dlaczego nawet sie nie postarł ? byłam jego zabawką ,(...)dlaczego nie zadzwoni nie napisze sms, przeciez na pamięć zna mój nr telefonu, zna mojego e maila, nawet nie zapyta skąd moja decyzja i dlaczego ....szejker - Ty kpisz czy o drogę pytasz?Chyba już otrzymałaś odpowiedź?I dlaczego uważasz, że ma Ci być lżej lub łatwiej? Nie słyszałaś, że na cudzym nieszczęściu swego szczęścia się nie zbuduje? To masz nauczkę i przyjm ją na klatę. Pluń na niego i zajmij się tym by TWOJE życie sprawiało Ci radość i satysfakcjęmasz rację i to w 100%, tylko to nie ja to wszystko zaczęłam - wiem to , żadne wytłumaczenie ... dałam sie zwieść i wkręcić .... mam nauczkę i to taka , że cho cho .... myślę , ze jak przestanie bolec i ochłonę inaczej na to wszystko spojrzę , przyjme na klatę , i masz racje nie będe sie załamywac niedługo czekaja mnie powazne zawody skupie sie na tym , a juz chciałam zrezygnować !, bede walczyć o swoje lepsze jutro .... a on niech robi co chce .... najbardziej boli mnie chyba fakt , ze tak łatwo dałam sie nabrac facetowi ..... czuje sie wykorzystana ..... ale nauczka na przyszłość .... dzięki ... chyba popadam w paranoję raz jestem zła na niego i myśle sobie ,że tak naprawdę nie zasługuje na mnie , a zaraz tesknię ... 54 Odpowiedź przez szejker 2011-11-15 20:02:11 szejker Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-08 Posty: 11 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... annaJo napisał/a:szejker napisał/a:wiesz na pewno masz rację , ale przez to wcale mi nie jest lepiej .... ani łatwiej.... tylko czuje sie oszukana ..... dlaczego pozwolił mi tak łatwo odejść ? dlaczego nawet sie nie postarł ? byłam jego zabawką , gdy ja naprawde szczerze kochałam ... powiedzcie mi to moja głupota , że wierzyłam w jego uczucia do siebie , czy poprostu mam pecha i pokochałam zwykłego drania , codziennie go widzę , ja jestem zdołowana ( chociaż staram sie aby nie było po mnie widać , ale on wie, zna mnie bardzo dobrze ) , a on chodzi zadowolony z życia .... przynajmniej mam takie wrażenie .....dlaczego nie zadzwoni nie napisze sms, przeciez na pamięć zna mój nr telefonu, zna mojego e maila, nawet nie zapyta skąd moja decyzja i dlaczego ....Trudno powiedzieć czy byłaś zabawką, raczej nie bo 2,5 roku to dość długi okres. Nie planowaliście wspólnego życia, więc nawet nie rozmawiając o tym, chyba liczyliście się z tym, że prędzej czy później będziecie musieli czy chcieli to zakończyć. Aż dziwne, że tak długo udało się Wam to utrzymać w nieco inaczej przeżywają takie sytuacje, sądzę że podejmując decyzję nadszarpnęłaś jego poczucie męskości. Duma nie pozwala mu na okazywanie tego co czuje, zreszta co czuje wie tylko on planowaliśmy nic , masz rację - ja nigdy nie poruszałam tego tematu , bo nie chciałabym , żeby dla mnie zrezygnował z rodziny , myślę , ze do pewnych decyzji trzeba dojrzeć - czy z mojej strony czy z jego ...wiesz co madra jesteś - dziekuje Ci za posty ; byc moze ubodłam jego dumę , ale przeciez jak sie kocha , to mozna bez ujmy dla dumy , zadać proste pytania ? prawda ? wiem ,ze to głupie ale miałabym takie poczucie , ze nie tylko mi zależało na tym związku, a tak wszystko poszło na marne , całe ryzyko , nasze przywiązanie do siebie , cały związek ....wiem , ze powiecie , ze co to związek - kradziony czas , kradzione chwile .... ale jednak byliśmy razem , lub chociaż ja z nim byłam a on sie bawił..... odezwie sie jescze , czy będe wrogiem nr1 ? 55 Odpowiedź przez marena7 2011-11-15 20:09:57 marena7 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zawód: tarepeuta uzależnień Zarejestrowany: 2010-12-20 Posty: 1,447 Wiek: 58 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... szejker napisał/a:Witajszczerze współczuję , bo w pełni Cię rozumiem , sama jestem w bardzo podobnej sytuacji. Może zacznę od prawie 15 lat po ślubie - 2 dzieci. Mój mąż całe życie był o mnie chorobliwie zazdrosny, dzikie awantury, kontrola na kazdym kroku , tłumaczenie się z rozmów, z kontaktów z współpracownikami w pracy ..... koszmar . nawet jak ktoś zadzwoni do mnie niespodziewanie muszę sie tłumaczyć , pytania czy zdtradzam no bo przecież muszę itp itp koszmar , nauczyłam sie ukrywać swoje uczucia przed nim , nie pokazuję ze coś mnie interesuje bo zaraz będzie zniszczone i tak żyłam i znosiłam długo.... aż pewnego dnia 3 lata temu dojrzał mnie kolega z pracy .... też żonaty - niestety, powiem tylko , że przeżyliśmy razem 2,5 roku cudownego związku , codzienne rozmowy przez tel po parę godzin , razem w pracy , naprawdę spedzaliśmy razem mnóstwo czasu , kradliśmy każdą chwilę , on mój kochanek ja jego kochanka .... potępicie a potępiajcie , w nosie to mam , przez ten okres czasu naprawdę żyłam ..... nikt mi tego nie odbierze , tych chwil , rozmów ... to przyjaciel , kumpel , powiernik i kochanek. dziś z nim się rozstałam bo obok miłości było cierpienie gdy wracał do rodziny ..... nie wiem może każda kochanka ma wątpliwości... u mnie było dużo ... od początku naszego związku wiedzieliśmy , ze dla dobra jego rodziny i mojej nigdy nie będziemy razem ... że tak musi być i tyle , tylko ,że ja nie zniosłam tego , brakło mi sił . dziś powiedziałam koniec , on to uszanował i tyle.... a ja cierpię , że brakło mi sił, cierpię bo nie jestem z nim, cierpię bo nie ma dla nsa przyszłości ...Moonway , wiem tylko jedno gdybym nie zdecydowała się zdradzić męża dzis byłabym zniszcona, nie poznałabym cudownego życia , nic mi tych chwil nie zabierze ....... nawet jak do końca życia będę cierpiała z powodu miłości do kochanka ...zawalcz o swoje szczęście ( bo ja nie mam odwagi ) , bo inaczej skończysz u boku faceta , który po pół roku składania obietnic , znowu będzie cię poniżał , wiem bo przechodziłam setki razy ze swoim mężem taką sytuację . Mój mąż nie wie o kochanku - zabiłby mnie !!!! wiem na pewno , wyprowadzę się też mnie zniszczy , a Twój mąż przynajmniej wie , więc połowa drogi za Tobą , teraz kolejny krok , powiedziałaś A powiedz B ...A ja jestem nieszczęśliwa !Nie rozumiem Cię Szejker. Po co Ci to wszystko? Mąż patologiczny zazdrośnik, zmienia Twoje zycie w piekło, a Ty zamiast się z nim rozstać bawisz się w romansową myslę, że niektóre kobiety lubią takie historie rodem z brazylijskiej telenoweli ze sobą w głównej roli uciśnionej seniority. I teraz zamiast twardo stanąć na ziemi i zrobić porządek ze swoim zyciem, bo masz tylko jedno, tkwisz w żałobie po romansie, który był niczym innym jak tematem zastępczym. 56 Odpowiedź przez Anhedonia 2011-11-15 20:12:42 Anhedonia 100% Netkobieta Nieaktywny Zawód: oligofrenopedagog Zarejestrowany: 2010-11-16 Posty: 5,896 Wiek: Over (?) 50 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... szejker napisał/a:... tylko to nie ja to wszystko zaczęłam - wiem to , żadne wytłumaczenie ... chyba popadam w paranoję raz jestem zła na niego i myśle sobie ,że tak naprawdę nie zasługuje na mnie , a zaraz tesknię ...Nie ma znaczenia, kto to wszystko zaczął. Ważne, że krzywdził. Masz rację - nie zasługuje ani na Ciebie ani na nikogo, bo "kto sieje wiatr, ten zbiera burzę". To człowiek bez skrupułów, myślący tylko o sobie, zawsze będzie ranił jeśli się nie zmieni, a po co ma się zmieniać jak mu tak wygodnie?Nie warto za kimś takim tęsknić. Dobrze, że czynisz kroki by wzbogacić własne życie i odciąć się od toksyny. Powodzenia "Panie, daj mi SIŁĘ, abym zmienił to, co zmienić mogę, daj mi CIERPLIWOŚĆ, abym zniósł to czego zmienić nie mogęi daj mi MĄDROŚĆ, bym odróżnił jedno od drugiego." Oetinger 57 Odpowiedź przez annaJo 2011-11-15 20:16:02 annaJo Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zawód: wyuczony gruntownie Zarejestrowany: 2011-10-11 Posty: 1,531 Wiek: piękny Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... szejker napisał/a:odezwie sie jescze , czy będe wrogiem nr1 ?a czujesz się jak wróg?Myślę, że on sam nie wie jak ma się w tej sytuacji zachowywać, a może inaczej nie umie. Utrzymywaliście to w tajemnicy jak byliście razem, teraz wasze uczucia, jakiekolwiek są, też nie mogą być dostrzeżone przez innych. Widzisz, jednym z uczuć po zakończeniu każdego związku jest ulga. Kochaliście się, ale okłamywaliście rodziny. Miłośc z takimi ograniczeniami jak wasze jest trudna. Po zerwaniu na pewno poczułaś ulgę, że już nie kłamiesz. On też. 58 Odpowiedź przez szejker 2011-11-15 21:21:27 szejker Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-08 Posty: 11 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... marena7 napisał/a:szejker napisał/a:Witajszczerze współczuję , bo w pełni Cię rozumiem , sama jestem w bardzo podobnej sytuacji. Może zacznę od prawie 15 lat po ślubie - 2 dzieci. Mój mąż całe życie był o mnie chorobliwie zazdrosny, dzikie awantury, kontrola na kazdym kroku , tłumaczenie się z rozmów, z kontaktów z współpracownikami w pracy ..... koszmar . nawet jak ktoś zadzwoni do mnie niespodziewanie muszę sie tłumaczyć , pytania czy zdtradzam no bo przecież muszę itp itp koszmar , nauczyłam sie ukrywać swoje uczucia przed nim , nie pokazuję ze coś mnie interesuje bo zaraz będzie zniszczone i tak żyłam i znosiłam długo.... aż pewnego dnia 3 lata temu dojrzał mnie kolega z pracy .... też żonaty - niestety, powiem tylko , że przeżyliśmy razem 2,5 roku cudownego związku , codzienne rozmowy przez tel po parę godzin , razem w pracy , naprawdę spedzaliśmy razem mnóstwo czasu , kradliśmy każdą chwilę , on mój kochanek ja jego kochanka .... potępicie a potępiajcie , w nosie to mam , przez ten okres czasu naprawdę żyłam ..... nikt mi tego nie odbierze , tych chwil , rozmów ... to przyjaciel , kumpel , powiernik i kochanek. dziś z nim się rozstałam bo obok miłości było cierpienie gdy wracał do rodziny ..... nie wiem może każda kochanka ma wątpliwości... u mnie było dużo ... od początku naszego związku wiedzieliśmy , ze dla dobra jego rodziny i mojej nigdy nie będziemy razem ... że tak musi być i tyle , tylko ,że ja nie zniosłam tego , brakło mi sił . dziś powiedziałam koniec , on to uszanował i tyle.... a ja cierpię , że brakło mi sił, cierpię bo nie jestem z nim, cierpię bo nie ma dla nsa przyszłości ...Moonway , wiem tylko jedno gdybym nie zdecydowała się zdradzić męża dzis byłabym zniszcona, nie poznałabym cudownego życia , nic mi tych chwil nie zabierze ....... nawet jak do końca życia będę cierpiała z powodu miłości do kochanka ...zawalcz o swoje szczęście ( bo ja nie mam odwagi ) , bo inaczej skończysz u boku faceta , który po pół roku składania obietnic , znowu będzie cię poniżał , wiem bo przechodziłam setki razy ze swoim mężem taką sytuację . Mój mąż nie wie o kochanku - zabiłby mnie !!!! wiem na pewno , wyprowadzę się też mnie zniszczy , a Twój mąż przynajmniej wie , więc połowa drogi za Tobą , teraz kolejny krok , powiedziałaś A powiedz B ...A ja jestem nieszczęśliwa !Nie rozumiem Cię Szejker. Po co Ci to wszystko? Mąż patologiczny zazdrośnik, zmienia Twoje zycie w piekło, a Ty zamiast się z nim rozstać bawisz się w romansową myslę, że niektóre kobiety lubią takie historie rodem z brazylijskiej telenoweli ze sobą w głównej roli uciśnionej seniority. I teraz zamiast twardo stanąć na ziemi i zrobić porządek ze swoim zyciem, bo masz tylko jedno, tkwisz w żałobie po romansie, który był niczym innym jak tematem ten temat zastepczy pozwolił cieszyc mi się życiem przez ponad 2 lata .... i nie mam nic poza tematem zastepczym .... 59 Odpowiedź przez szejker 2011-11-15 21:43:23 szejker Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-08 Posty: 11 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... annaJo napisał/a:szejker napisał/a:odezwie sie jescze , czy będe wrogiem nr1 ?a czujesz się jak wróg?Myślę, że on sam nie wie jak ma się w tej sytuacji zachowywać, a może inaczej nie umie. Utrzymywaliście to w tajemnicy jak byliście razem, teraz wasze uczucia, jakiekolwiek są, też nie mogą być dostrzeżone przez innych. Widzisz, jednym z uczuć po zakończeniu każdego związku jest ulga. Kochaliście się, ale okłamywaliście rodziny. Miłośc z takimi ograniczeniami jak wasze jest trudna. Po zerwaniu na pewno poczułaś ulgę, że już nie kłamiesz. On co z ta ulga to tak naprawde nie wiem czy ja odczułam , wiem ,ze jestem okropna piszac to co teraz napisze ale nie odczuwałam wyrzutów sumienia , i on tez nie - nie raz rozmawialiśmy o tym , rozstrzasalismy ten temat na kawałki pierwsze ... oczywiście co do naszych uczuc teraz , to usmiecham sie przez łzy , zaciskam zęby i staram sie funkcjonować tak aby otoczenie nic nie widziało , i chyba przez to jeszce bardziej cierpię , bo nawet wypłakac sie nie mogę . dzięki WAM przynajmniej moge sie wygadać , i wiem , ze pisze czasami głupoty ale moje emocje , uczucia oszalały , sa tak sprzeczne , ze sama ich nie rozumiem.... masz racje - taka miłość jest trudna , nigdy nie sądziłam , ze kiedykolwiek znajde sie w takiej sytuacji , nikomu nie życzę , myslę , ze kochanki - tez kobiety z uczuciami - są i bedę w pewnym sensie ofiarami swoich uczuć , a faceci ? faceci znowu górą .... oni najwiecej korzystaja , dostają i najmniej cierpią .... czy w ogóle sa na świecie normalni faceci , pełni ciepła uczuć ? czy tylko ja mam takiego pecha , daleko posunięta głupotę , ze nie potrafie wybrac tego jedynego, prawdziwego kochanego.... poszukuję ciepła i miłości a nabieram się na ułudę .... 60 Odpowiedź przez moonway 2011-11-20 03:12:22 Ostatnio edytowany przez moonway (2011-11-20 03:15:02) moonway Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-06 Posty: 20 Odp: Kocham kochanka, boję się rozwieść... A u mnie teraz tak: Pracuję, mam w końcu jakieś swoje - nie za duże, ale SWOJE pieniądze, co daje mi ogromną satysfakcję. Mąż próbował przez te dni (bez skutku) zbliżyć się do mnie. Ja byłam dla niego jak głaz, nawet nie chciałam z nim rozmawiać, ale on nie dawał mi spokoju - zalewał mnie codziennie kilkugodzinnymi potokami słów. Próbował reanimować jakoś nasze małżeństwo. A mi go tylko było żal. I cierpiałam okrutnie, że nawet jakbym chciała, to nie potrafię do niego wrócić - tak wielką mam psychiczną mąż powiedział, że mam wycofać z sądu sprawę o znęcanie psychiczne i ekonomiczne (założyłam mu sprawę miesiąc temu, złożyłam zeznania na policji i dołączyłam dowody w postaci nagrań), a jak nie, to się rozwodzimy, bo to wszystko nie ma sensu. Ja nie chcę się w ten sposób na nim mścić, tylko, że to będzie na potencjalnym rozwodzie jedyny dowód, że rozpad naszego małżeństwa nastąpił wcześniej, czyli przed poznaniem kochanka, a nie przez niego. Mam ogromny mętlik w głowie. Może powinnam mu odpuścić?Kochanek nadal czeka "odstawiony na półkę", aż najpierw zrobię sobie porządek w mojej własnej głowie. Utrzymuję z nim sporadyczny internetowy kontakt. On kocha i cierpi, ale wiernie czeka. A ja się pogubiłam całkiem. Nie wiem, co powinnam zrobić... Momentami czuję się jak w jakimś kiepskim thrillerze... Po tylu latach sumiennej pracy, ktoś traktuje mnie jak śmiecia. Ciągle nie mogę się z tym pogodzić. Za to, że zeznałam prawdę w obronie niesłusznie zwolnionych ratowników, którzy mają Witam, 15 lat razem, kochana córeczka ... co dalej ? Moja partnerka (jesteśmy po 30tce) średnio co 2 lata zakochuje się w "kolegach" potem kosz i wraca ... Zawsze wybaczałem nie mam siły nawet pisać, jestem wrakiem psychicznym coś jak zombie ... W planach budowa domu, drugie dziecko i gdzieś uśpiłem te jej demoniczne zapędy było stabilnie .... Ostatnio nie wróciła nie noc znów wszystko wróciło znów jakiś kochaś, płacze po nocach mówi ze on jej nie chce a ja tłumacze córce że mama żle sie czuje ... Traktuje mnie jak śmiecia wyzwiska wszelakie wszystko robię źle nawet psuje rzeczy których nie dotykałem. Ona nie pamięta że przed chwilą mnie obraziła, śmieje się do łez na reklamie proszku do prania za chwilę płacz i agresja do tego zawieszki patrzy w punkt i nie ma z nią kontaktu (trzeba szturnąc) Podczas seksu wymawia ich imiona potem przeprasza. Po 15 latach wspólnego życia usłyszałem nie możemy się kochać bo ona ma wyrzuty sumienia nie mam juz siły udawać przed dzieckiem że jest OK ja cierpię ... Po rozstaniu wielokrotnym i tak wraca i dalej planujemy przyszłosć Sprawdziłem historię ogląda porno grupowe Na zewnątrz jest normalna jesteśmy normalną rodzina to wewnętrzny koszmar nikomu tego nie mowilem Dziś chce się zabić nie widzę przyszłości ... Pyta jak wygląda nago czy komus się tam spodoba Zraniła mnie potwornie, ja to ciągnę ze względu na córeczkę ona kocha rodziców nie wie co się dzieje ... Błagam co mam robić .... . 123 515 408 112 782 298 608 269

żona traktuje mnie jak śmiecia